Teresa Sobol została wykluczona ze związku przez popierane przez oficjalny Mińsk kierownictwo ZPB ze Stanisławem Siemaszką na czele, które zwołało na czwartek zebranie w Domu Polskim, by wybrać nowe władze. Z decyzją nie zgadza się kierownictwo ZPB pod wodzą Andżeliki Borys, której Mińsk nie uznaje za prezesa organizacji.
Milicja utrudniła dojazd
Po drodze do Iwieńca - w Szczuczynie, Lidzie i Wołożynie - milicja drogowa zatrzymywała samochody, którymi jechało łącznie ok. 50 działaczy ZPB. Białoruska milicja utrudniała dojazd od Iwieńca działaczom nieuznawanego przez władze ZPB, którzy jechali tam, by wziąć udział w zebraniu. W Szczuczynie, Lidzie, Wołożynie i innych miejscowościach milicja drogowa zatrzymywała i kontrolowała ich samochody, niektórych zabierała na komisariaty.
Po zebraniu zatrzymała również samochód polskich dyplomatów, kiedy wracali z Iwieńca do Mińska. Jak powiedział jeden z nich, szef wydziału konsularnego ambasady Marek Martinek, zostali "zatrzymani w dobrze oświetlonym miejscu", funkcjonariusze drogówki sprawdzali dokumenty samochodu i spisali dane. Zajście trwało około 20 minut.
W obronie Domu Polskiego
Działacze ZPB z kręgu Borys, uważając, że pośrednim celem zebrania ma być przejęcie Domu Polskiego przez zwolenników Siemaszki, zebrali się w Iwieńcu, by na spotkaniu bronić Domu. Nie wpuścili do środka Siemaszki i towarzyszącej mu ekipy państwowej telewizji białoruskiej. Zebranie rozpoczęło się z udziałem ponad 150 członków iwienieckiego oddziału ZPB uznających za prezesa organizacji Andżelikę Borys oraz 120-130 działaczy z innych miast Białorusi, którzy przyjechali, by ich wesprzeć. Byli również przedstawiciele mediów. Na zewnątrz budynku znajdowała się milicja i funkcjonariusze ubrani po cywilnemu. - Na razie jest spokojnie - mówił Bancer. Dodał, że działacze ZPB nie wpuścili do środka dziennikarzy państwowej telewizji białoruskiej, którzy towarzyszyli Stanisławowi Siemaszce. Na zebraniu "była mowa o sytuacji związku w Iwieńcu", w tym o działaniach wobec szefowej oddziału Teresy Sobol i zarazem dyrektorki Domu Polskiego oraz jej wykluczeniu ze związku przez Radę Naczelną ZPB pod kierownictwem Siemaszki - przekazał Igor Bancer. Wypowiadają się "zwykli członkowie iwienieckiego ZPB" - relacjonował."Konsulowie są na miejscu i będą się starać działać"
Zebranie zostało zorganizowane, by - jak napisano w ogłoszeniach o jego zwołaniu - wybrać nowe władze iwienieckiego oddziału ZPB. Iwieniecka organizacja uznaje kierownictwo ZPB nieakceptowane przez białoruskie władze - z Andżeliką Borys na czele. Zwolennicy Borys oraz ona sama w czwartek przyjechali do Iwieńca z innych miast Białorusi.Jak powiedział ambasador RP na Białorusi Henryk Litwin, w Wołożynie działaczy już zwolniono. Według Igora Bancera ta grupa liczyła około 25 osób. Polski ambasador powiedział również, że w Iwieńcu znajduje się szef wydziału konsularnego ambasady oraz jeden z konsulów. - Konsulowie są na miejscu i będą się starać działać w takim kierunku, który by prowadził do obniżenia temperatury emocji i do uniknięcia ewentualnych sytuacji konfliktowych - zapewnił ambasador. - Takie zaognienie jest niepotrzebne społeczności polskiej tutaj (w Iwieńcu) ani szerzej pojętej społeczności lokalnej, ani też nie może niczego dobrego przynieść dialogowi polsko-białoruskiemu, który się toczy w tej chwili - dodał. Powiedział, że on sam rozmawiał już na temat sytuacji w Iwieńcu "na odpowiednim szczeblu w administracji prezydenta" Alaksandra Łukaszenki.
"Rzeczowa dyskusja"
W zebraniu uczestniczyło również ponad 120 działaczy ZPB z innych miast Białorusi. Przyjechało też dwóch konsulów z wydziału konsularnego ambasady RP w Mińsku. Jak przekazał Bancer, omawiano sytuację wokół iwienieckiego oddziału, członkowie ZPB zadawali pytania, odbyła się "rzeczowa dyskusja". Po zebraniu działacze ZPB zostają w Domu Polskim. "Jest wyznaczona warta, zostają ludzie, którzy będą nocować w tym Domu (...), będziemy się zmieniać, żeby nie dopuścić do tego, by ten Dom został przejęty w jakiś nieprawny sposób" - powiedział Bancer. Dodał, że ZPB chce w najbliższym czasie zorganizować w Domu zebranie swojej Rady Naczelnej.
Bancer poinformował, że po tym, jak działacze ZPB nie wpuścili na zebranie Stanisława Siemaszki, w państwowym Domu Kultury w Iwieńcu odbyło się z jego udziałem "alternatywne zebranie" związku, na którym wybrano nowego szefa oddziału. "Wybrali nowego tak zwanego prezesa, który jest kierownikiem Domu Kultury (...), który nigdy nie był członkiem Związku Polaków na Białorusi" - powiedział Bancer. Według niego w spotkaniu w Domu Kultury brał udział "każdy chętny", w tym ludzie z zakładów pracy, a nie członkowie ZPB. Bancer podkreślił, że wybory w Domu Kultury odbyły się niezgodnie ze statutem ZPB. Według statutu szefa lokalnej organizacji wybierają jej członkowie na zebraniu przy zachowaniu kworum. Bancer dodał, że kilka minut po zakończeniu zebrania w Domu Polskim w budynku zgasło światło. Służby energetyczne odmówiły naprawy awarii aż do rana. Działacz ZPB zauważył, że w tym samym budynku znajduje się niewielki bank i na skutek braku prądu po wyczerpaniu autonomicznego zasilania może włączyć się sygnalizacja alarmowa.
Nie uznają Borys
Białoruskie władze nie uznają kierownictwa ZPB z Andżeliką Borys na czele, które przez Warszawę uważane jest za jedyne prawomocne. Dla Mińska legalnym prezesem ZPB jest Siemaszko, a wcześniej był Józef Łucznik, który został wybrany w sierpniu 2005 roku. Do rozłamu doszło po marcowym (2005) zjeździe ZPB, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.PAP, dar