Powstańcy z sekty szyickiej Zaydi, istniejącej tylko w Jemenie, chwycili za broń w 2004 roku. Wystąpili pod wodzą szejka Badra Edina al-Hutiego, który zginął on w tym samym roku, na początku rebelii. Od jego śmierci do potyczek dochodziło sporadycznie. Konflikt zbrojny zaostrzył się od czasu ofensywy wojska jemeńskiego przeciwko bazie rebeliantów znajdującej się w rejonie Sady, na granicy z Arabią Saudyjską, odległej o 240 km od stolicy kraju, Sany. Ofensywa ta rozpoczęła się 11 sierpnia ubiegłego roku. Po obu stronach, według ogłaszanych przez nie komunikatów, zginęły setki ludzi.
Również Arabia Saudyjska zmuszona była interweniować. Rebelianci, którzy działali po obu stronach granicy, zaatakowali bowiem na początku listopada saudyjski patrol graniczny, zabijając jednego Saudyjczyka i raniąc jedenastu.
Al-Huti oznajmia w swym przesłaniu elektronicznym, że jego ugrupowanie akceptuje pięć rządowych warunków zakończenia konfliktu, ogłoszonych przez rząd 13 sierpnia 2009 r. Wśród tych warunków jest zaprzestanie walk, złożenie broni oraz powrót wojskowych i cywilnych jeńców każdej ze stron. Rząd wysunął jako warunek także uwolnienie kilku uprowadzonych cudzoziemców, ale został on skreślony po wyjaśnieniu, że nie znajdują się oni w rękach rebeliantów.
Według al-Hutiego, jeśli Sana nie zakończy tego konfliktu, Jemen przekształci się w "pole walki i zagranicznej interwencji, mającej na celu obronę obecnych interesów" w Jemenie, najbiedniejszym kraju Półwyspu Arabskiego. Propozycję al-Hutiego poprzedziło jego oświadczenie z 25 stycznia, w którym powiedział, że jego siły wycofały się z terytorium saudyjskiego i otrzymały od niego rozkaz zaprzestania walki z siłami zbrojnymi sąsiedniego kraju.
PAP, arb