Tajna służba MI5 oskarżyła Chiny o zakładanie brytyjskim biznesmenom podsłuchów, stosowanie wobec nich piractwa komputerowego i zastawianie "kobiecych pułapek". Wszystko po to, by móc ich szantażować i wymusić ujawnianie komercyjnych tajemnic - donosi tygodnik "Sunday Times".
Według tajnego dokumentu kontrwywiadu (MI5), do którego dotarł tygodnik, funkcjonariusze wywiadu wojskowego oraz cywilnego starają się nawiązać kontakty z brytyjskimi biznesmenami na targach i imprezach handlowych, oferując im podarunki i gościnę. Podarunki te, jak np. aparaty fotograficzne i pamięć USB, zawierały elektroniczne pluskwy tzw. trojany, umożliwiające zdalny dostęp do komputera. Hotelowe pokoje, w których zatrzymują się zachodni biznesmeni w Pekinie lub Szanghaju zwykle mają podsłuchy. Przed dwoma laty współpracownikowi premiera Gordona Browna ukradziono BlackBerry po tym, jak w dyskotece w Szanghaju poderwała go Chinka. "Każda brytyjska firma, która jest w posiadaniu danych mogących przynieść Chińczykom, korzyść jest narażona na ryzyko" - stwierdza dokument. Wśród nich wymienione są nie tylko duże korporacje obronne, czy firmy sektora nowych technologii, ale także firmy PR i prawnicze.
Do doniesień tych nie ustosunkowała się ambasada Chin w Londynie. W przeszłości władze w Pekinie zaprzeczały jakoby szpiegowały przeciwko Zachodowi. Na początku stycznia Google oskarżył władze Chin o cybernetyczny atak wymierzony w chińskich posiadaczy jego kont e-mailowych. Władze USA zażądały od Chin, by zbadały tę sprawę, jak również ataki na 30 amerykańskich korporacji dokonane z Chin - przypomina tygodnik.
Niepotwierdzone doniesienia mówią o tym, że chińscy hackerzy usiłowali włamać się do sieci komputerowych brytyjskiego MSZ, dziewięciu innych resortów rządowych oraz parlamentu. W marcu z inicjatywy kancelarii premiera Gordona Browna zainauguruje działalność biuro ds. bezpieczeństwa cybernetycznego.PAP, arb