Nie będzie majowego szczytu UE-USA

Nie będzie majowego szczytu UE-USA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zaplanowany na maj w Madrycie szczyt UE-USA w ogóle się nie odbędzie - powiedziały we wtorek źródła w hiszpańskiej prezydencji. W poniedziałek Waszyngton ogłosił, że prezydent Barack Obama nie będzie uczestniczył w madryckim spotkaniu.
To cios dla starań UE, by być traktowaną poważnie jako jednolita siła w stosunkach międzynarodowych - ocenia dziennik "Financial Times" i dyplomaci w Brukseli.

W poniedziałek urzędnik odpowiedzialny w administracji Obamy za sprawy europejskie Philip Gordon poinformował, że prezydentowi zależy na dobrych relacjach zarówno z UE jak i Hiszpanią, ale nie planuje udziału w organizowanym przez nią szczycie, ponieważ nie mieści się on w prezydenckich planach podróży na rok 2010.

W rezultacie, szczytu UE-USA zaplanowanego na 24 i 25 maja w Madrycie w ogóle nie będzie. Nie wiadomo też, kiedy mogłoby się odbyć następne takie spotkanie. "Szczytu z USA, zaplanowanego przez nas na maj, nie będzie. Musimy szukać innej daty" - powiedziano PAP w kręgach hiszpańskiej prezydencji.

Nie wiadomo, kiedy dojdzie do szczytu, ale zapewne już nie w tym półroczu, czyli nie za hiszpańskiej prezydencji w Unii. "Kiedyś Obama musi się spotkać z UE, szczyty UE-USA odbywają się regularnie raz lub dwa razy w roku. Ale przywództwo w tej sprawie sprawuje przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy" - wskazują hiszpańskie źródła. Hiszpanie nie wiedzą nawet, kiedy odbędzie się najbliższe spotkanie UE-USA na szczeblu ministerialnym.

Philip Gordon przekonywał, że Obama "w pierwszym roku swojej prezydentury podróżował do Europy prawdopodobnie częściej niż jakikolwiek amerykański prezydent w przeszłości i ma zamiar kontynuować zaangażowanie w dwustronne relacje z europejskimi sojusznikami i bezpośrednio z Unią Europejską".

Jak zauważa we wtorek "FT" dyplomaci w Brukseli interpretują decyzję Obamy nie jako afront dla Hiszpanii, sprawującej obecnie przewodnictwo w Unii Europejskiej, ale raczej jako sygnał dla UE jako całości, że nie ma on ochoty przeprawiać się przez Atlantyk, aby wziąć udział w szczycie, który może być pozbawiony treści.

Jeden z unijnych dyplomatów powiedział gazecie, że Obama nie był "dość przekonany" co do rezultatów amerykańsko-europejskiego szczytu w ubiegłym roku w Pradze; przywódcy 27 krajów członkowskich - jak pisze "FT" - "pojawili się, aby spotkać się z nim w celu ogrzania się w jego chwale". Decyzja prezydenta z pewnością rozczaruje europejskich polityków, którzy przypuszczali, że po tym, jak z Białego Domu zniknął George W. Bush, będą mieli bardziej przychylnego rozmówcę w osobie Obamy - uważa gazeta.

Jeden z polskich dyplomatów pracujących w unijnych instytucjach przyznał w rozmowie z PAP, że dla USA to Chiny, a nie Europa "są dziś priorytetem", "o czym świadczy choćby fakt, że przez około roku Obama nie wysłał do Brukseli swego ambasadora przy UE". Dopiero niedawno nieobsadzone dotąd stanowisko zajął William E. Kennard. Podczas pierwszego wystąpienia 13 stycznia na konferencji zorganizowanej przez European Policy Center zapewniał on, że związki USA z Europą są dziś silniejsze niż kiedykolwiek, ale dał do zrozumienia, że USA oczekują większego zaangażowania zwłaszcza krajów starej Europy w Afganistanie.

Z kolei w Europie z rozczarowaniem przyjęto fakt, że Obamy zabrakło podczas obchodów 20. rocznicy upadku muru berlińskiego w listopadzie 2009 roku w Berlinie. W grudniu Obama zaszokował przywódców unijnych, kiedy podczas konferencji klimatycznej w Kopenhadze negocjował z Chinami i Indiami porozumienie za plecami Europy. Z kolei w Polsce i Czechach nie brakło głosów krytycznych na temat sposobu, w jaki obecna administracja USA zrezygnowała z początkowych planów budowy tarczy antyrakietowej, co zostało odebrane jako gest wobec Rosji.

pap, em