Julia Tymoszenko przechodzi do ofensywy. Wydawałoby się, że po bezwarunkowej akceptacji przebiegu głosowania przez społeczność międzynarodową, wszelkie próby zakwestionowania wyborów prezydenckich są skazane na porażkę. Ambitnej pani premier nie straszna jednak żadna przeszkoda.
Werdykt Wyższego Sądu Administracyjnego, który zawiesił decyzję Centralnej Komisji Wyborczej dotyczącą wyników wyborów prezydenckich na Ukrainie, ale jednocześnie nie odwołał planowanej na 25 lutego inauguracji prezydentury Wiktora Janukowycza wprowadza chaos. A na Ukrainie i bez tego iskrzy. Pierwszy wicepremier Aleksander Turczynow domaga się od Rady Najwyższej odwołania zaprzysiężenia nowego prezydenta. W ukraińskim parlamencie zapowiada się bezpardonowa walka, z przepychankami i blokowaniem mównic włącznie, a tymczasem, budżet na 2010 r. nie został uchwalony do dziś! Ukrainie grozi niespotykana, jak do tej pory, dziura budżetowa. Ukraińscy przedsiębiorcy apelują o stabilizację sytuacji. Polityczna niepewność destrukcyjnie wpływa na gospodarkę.
W mediach wrze. Dziennikarze spekulują, kto po zwycięstwie Janukowycza będzie musiał uciekać z kraju. Na liście jest pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych, Jurij Łucenko, a to on dowodzi siłami porządkowymi. Tymczasem pomarańczowi publicyści szukają winnych przegranej Julii Tymoszenko i obwiniają tych, którzy w drugiej turze zagłosowali „przeciw wszystkim". Niestety mało w tym refleksji – pomarańczowi zamiast otwarcie przyznać do błędów i je przeanalizować, rzucają kamieniami we własne społeczeństwo. A przecież muszą zdawać sobie sprawę, że nawet uczestnicy mitingów popierających Janukowycza, to – w dużej mierze – ci sami ludzie, którzy w 2004 r. stali na Majdanie podczas pomarańczowej rewolucji. Ich poparcie przez ostatnie lata beztrosko trwoniono i teraz za późno na krokodyle łzy.
Ukraina jest zmęczona politycznym chaosem. Coraz głośniej mówi się o niebezpieczeństwie „putinizacji", czyli rosnącej wśród społeczeństwa nostalgii za silną, autorytarną władzą. Ukraińcy coraz częściej wypatrują na horyzoncie jednostki, która wprowadzi upragnioną stabilność, nawet za cenę rezygnacji ze swobód obywatelskich. Julia Tymoszenko, swoimi działaniami tylko podgrzewa takie nastroje.
Byłoby lepiej, gdyby premier pogodziła się w wynikami wyborów i przeszła do opozycji. Ukraińscy wyborcy kierują się bowiem zasadą sinusoidy i w każdych kolejnych wyborach popierają siły opozycyjne, więc prawdopodobieństwo jej come backu jest duże. W tej chwili najważniejsze jest ustabilizowanie sytuacji i ratowanie gospodarki. Widmo bankructwa krąży nad Ukrainą.
W mediach wrze. Dziennikarze spekulują, kto po zwycięstwie Janukowycza będzie musiał uciekać z kraju. Na liście jest pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych, Jurij Łucenko, a to on dowodzi siłami porządkowymi. Tymczasem pomarańczowi publicyści szukają winnych przegranej Julii Tymoszenko i obwiniają tych, którzy w drugiej turze zagłosowali „przeciw wszystkim". Niestety mało w tym refleksji – pomarańczowi zamiast otwarcie przyznać do błędów i je przeanalizować, rzucają kamieniami we własne społeczeństwo. A przecież muszą zdawać sobie sprawę, że nawet uczestnicy mitingów popierających Janukowycza, to – w dużej mierze – ci sami ludzie, którzy w 2004 r. stali na Majdanie podczas pomarańczowej rewolucji. Ich poparcie przez ostatnie lata beztrosko trwoniono i teraz za późno na krokodyle łzy.
Ukraina jest zmęczona politycznym chaosem. Coraz głośniej mówi się o niebezpieczeństwie „putinizacji", czyli rosnącej wśród społeczeństwa nostalgii za silną, autorytarną władzą. Ukraińcy coraz częściej wypatrują na horyzoncie jednostki, która wprowadzi upragnioną stabilność, nawet za cenę rezygnacji ze swobód obywatelskich. Julia Tymoszenko, swoimi działaniami tylko podgrzewa takie nastroje.
Byłoby lepiej, gdyby premier pogodziła się w wynikami wyborów i przeszła do opozycji. Ukraińscy wyborcy kierują się bowiem zasadą sinusoidy i w każdych kolejnych wyborach popierają siły opozycyjne, więc prawdopodobieństwo jej come backu jest duże. W tej chwili najważniejsze jest ustabilizowanie sytuacji i ratowanie gospodarki. Widmo bankructwa krąży nad Ukrainą.