Dramat, groteska, horrendum... takie opinie można przeczytać w mediach elektronicznych i w prasie na temat tego, co się dzieje w sprawie polskiego przedstawicielstwa na obchodach 70 rocznicy zbrodni w Katyniu.
Lech Kaczyński dobiera sobie do współpracy ludzi według swoich wymagań i potrzeb i, niestety, według swojego formatu. Jeżeli kompromitują się oni na własny rachunek, to jeszcze pół biedy, jeżeli robią to na użytej wewnętrzny i nie ma to reperkusji poza granicami naszego kraju - to też jeszcze nie ma dramatu. Pamiętamy jednak wszyscy Annę Fotygę czy Piotra Kownackiego. Samo ośmieszenie majestatu Lecha Kaczyńskiego (sic!) nie jest niczym strasznym, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, natomiast jeżeli okazuje się, że ośmieszone zostaje państwo polskie - z tym już gorzej. Tym bardziej, że wszystko jednak wskazuje na to, że za tym ośmieszeniem stroi sam Kaczyński i jego niepohamowana ambicja i buta.
Co jakiś czas usiłuje się nam wmówić, że ponoć Rosjanie rozgrywają polską stronę i chcą ośmieszyć i upokorzyć Polaków, ze szczególnym uwzględnieniem Lecha Kaczyńskiego. Bo, jak powtarzają jego urzędnicy i sam Kaczyński, on jest osobą najważniejszą w Polsce. To takie zaklinanie, coś w rodzaju psychicznej podpórki swego rozbuchanego ego. I może w tym jest cząstka prawdy, ponieważ Moskwa w ten sposób pokazuje, że ponieważ Lech Kaczyński przez wszystkie lata prezydentury traktował kontakty z Rosją i jej przywódcami jako rzecz drugo-, czy trzeciorzędną, to oni mają prawo do manifestacji swojego disaffection z tego, że polski prezydent chce koniecznie przyjechać do Katynia. Tym bardziej, że wszelkie ustalenia na jakim szczeblu i jaką formułę mają mieć obchody, zostały już dawno podjęte i są efektem uzgodnień polsko-rosyjskiej komisji ds/ trudnych.
Afera z listem wysłanym przez Kancelarię Prezydenta do rosyjskiej ambasady w Warszawie, czego nie można odczytać inaczej jak nachalnego wpraszania się, dała asumpt do lekceważącego, aroganckiego zachowania wobec Lecha Kaczyńskiego rosyjskiego ambasadora. Jeżeli ktoś się naprasza - to otrzymuje dokładnie to, na co zasłużył. Prezydent w tej sytuacji powinien korzystać, po pierwsze, z pośrednictwa polskiego MSZ, po drugie, powinno się to odbyć na szczeblu ambasadora, ale polskiego w Moskwie. I należy przypuszczać, że Radosław Sikorski, poproszony o pomoc i interwencję, nie odmówiłby tego - choćby z powodów protokolarnych. Ale ponieważ to właśnie jest Sikorski, dlatego Lech Kaczyński wolał wybrać drogę kompromitacji...
Lech Kaczyński zapewne do Katynia pojedzie, pytanie tylko po co? Hołd pomordowanym Polakom można złożyć zawsze i wszędzie, nie musi mieć to wymiaru oficjalnego. Spotkanie w Katyniu ma mieć wymiar pojednania i jest równie ważne dla Kremla, jak dla Polaków. To rozliczenie się z przeszłością i sygnał Władimira Putina do własnych obywateli, że zbrodni stalinizmu nie można przemilczeć i że dotknęły one i Rosjan i Polaków. Obecność Lech Kaczyńskiego, symbolu rusofobii, na pewno niczemu i nikomu nie służy. Może on stanąć na czele obchodów rocznicowych w Polsce, może również pojechać do Katynia, Miednoje, czy Charkowa, ale w innym terminie.
Co jakiś czas usiłuje się nam wmówić, że ponoć Rosjanie rozgrywają polską stronę i chcą ośmieszyć i upokorzyć Polaków, ze szczególnym uwzględnieniem Lecha Kaczyńskiego. Bo, jak powtarzają jego urzędnicy i sam Kaczyński, on jest osobą najważniejszą w Polsce. To takie zaklinanie, coś w rodzaju psychicznej podpórki swego rozbuchanego ego. I może w tym jest cząstka prawdy, ponieważ Moskwa w ten sposób pokazuje, że ponieważ Lech Kaczyński przez wszystkie lata prezydentury traktował kontakty z Rosją i jej przywódcami jako rzecz drugo-, czy trzeciorzędną, to oni mają prawo do manifestacji swojego disaffection z tego, że polski prezydent chce koniecznie przyjechać do Katynia. Tym bardziej, że wszelkie ustalenia na jakim szczeblu i jaką formułę mają mieć obchody, zostały już dawno podjęte i są efektem uzgodnień polsko-rosyjskiej komisji ds/ trudnych.
Afera z listem wysłanym przez Kancelarię Prezydenta do rosyjskiej ambasady w Warszawie, czego nie można odczytać inaczej jak nachalnego wpraszania się, dała asumpt do lekceważącego, aroganckiego zachowania wobec Lecha Kaczyńskiego rosyjskiego ambasadora. Jeżeli ktoś się naprasza - to otrzymuje dokładnie to, na co zasłużył. Prezydent w tej sytuacji powinien korzystać, po pierwsze, z pośrednictwa polskiego MSZ, po drugie, powinno się to odbyć na szczeblu ambasadora, ale polskiego w Moskwie. I należy przypuszczać, że Radosław Sikorski, poproszony o pomoc i interwencję, nie odmówiłby tego - choćby z powodów protokolarnych. Ale ponieważ to właśnie jest Sikorski, dlatego Lech Kaczyński wolał wybrać drogę kompromitacji...
Lech Kaczyński zapewne do Katynia pojedzie, pytanie tylko po co? Hołd pomordowanym Polakom można złożyć zawsze i wszędzie, nie musi mieć to wymiaru oficjalnego. Spotkanie w Katyniu ma mieć wymiar pojednania i jest równie ważne dla Kremla, jak dla Polaków. To rozliczenie się z przeszłością i sygnał Władimira Putina do własnych obywateli, że zbrodni stalinizmu nie można przemilczeć i że dotknęły one i Rosjan i Polaków. Obecność Lech Kaczyńskiego, symbolu rusofobii, na pewno niczemu i nikomu nie służy. Może on stanąć na czele obchodów rocznicowych w Polsce, może również pojechać do Katynia, Miednoje, czy Charkowa, ale w innym terminie.