- We Francji za kilkadziesiąt lat, zgodnie z raportem rządu tego kraju, będzie więcej muzułmanów niż chrześcijan - powiedział Sadowski podczas debaty "Niespełnione marzenia, czyli krajobraz po Strategii Lizbońskiej", zorganizowanej przez Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego. W opinii Sadowskiego, rozwijająca się w Europie społeczność muzułmańska potrafi szybko i skutecznie korzystać z przywilejów, które dla imigrantów oferują kraje zachodniej Europy. Wskazał m.in. na niedawny raport rządu Wielkiej Brytanii, zgodnie z którym wielodzietne rodziny muzułmanów otrzymują od państwa więcej pieniędzy niż takie same wielodzietne rodziny angielskie.
Zdaniem eksperta, zachodnią Europę stopniowo przejmują obce jej nacje, które nie są zainteresowane "ani kulturą europejską, ani związanymi z nią wartościami". - Oczywiście dzięki emigrantom Europa się niesamowicie rozwijała. Jednak ten proces tylko opóźnia to, z czym na razie żaden z rządów nie jest w stanie się zmierzyć, czyli z upadkiem rdzennych społeczeństw Europy, gdyż jest jakby naruszeniem pewnego status quo społecznego, naruszeniem systemów emerytalnych, socjalnych i wielu innych przywilejów, które do tej pory były tak łaskawie rozdawane - tłumaczył.
Według Sadowskiego, rozwiązaniem problemu demograficznego jest m.in. zwiększenie wolności gospodarczej, w tym zmiana modelu socjalnego, który w Europie został przyjęty po 1945 r. pod hasłami "państwa dobrobytu". - Utrzymanie tego modelu prowadzi naszą cywilizację do upadku - podkreślił ekonomista.
Jak tłumaczył współautor reformy emerytalnej z 1999 r. prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, dobrobyt krajów Europy jest w dużej mierze ufundowany na przesuwaniu długu publicznego z jednych pokoleń na kolejne. - Na zasadzie: dzisiaj konsumujemy, a jutro zapłacimy. Tyle tylko, że kolejne pokolenia są mniej liczne od poprzednich, w związku z czym Europie w pewnym momencie będzie grozić bankructwo - tłumaczył ekonomista. Dodał, że "rolowanie długu publicznego" przypomina nielegalną piramidę finansową.
PAP, arb