Białoruś ze względu na ideologię władzy oraz system polityczny, który odbiega od standardów europejskich, jest trudnym partnerem w sferze stosunków międzynarodowych. W ostatnim czasie ponownie przekonała się o tym polska dyplomacja. I choć strona białoruska zarzuca nam rozdmuchiwanie sprawy, to po latach zmiennych wiatrów w stosunkach bilateralnych możemy spodziewać się kolejnego ochłodzenia na linii Warszawa-Mińsk.
8 lutego białoruska milicja zajęła należący do Związku Polaków na Białorusi Dom Polski w Iwieńcu. Funkcjonariusze wyprowadzili przebywających tam polaków i wprowadzili do środka przedstawiciela prorządowej organizacji uzurpującej sobie prawo do reprezentowania mniejszości polskiej na Białorusi. Liderzy ZPB zostali zatrzymani i skazani na grzywny i areszt. Przejęcie siedziby wzbudziło protesty polskiej mniejszości. Poparły je nie tylko polska dyplomacja, ale też białoruska opozycja i UE głosem „minister spraw zagranicznych" Catherine Ashton. Podczas gdy większość krajowych komentatorów nie kryła oburzenia nijaką reakcją polskich władz, strona białoruska próbowała bagatelizować sprawę. W rozmowie z Polskim Radiem białoruski pełnomocnik rządu do spraw mniejszości narodowych Leonid Hulaka stwierdził, że polskie reakcje są przesadzone.
Jednak mimo zapewnień Aleksandra Łukaszenki o chęci rozwiązywania wszystkich problemów miedzy Białorusią a Polską sytuacja nie wydaje się polepszać. Sprawa jest wciąż roztrząsana zarówno przez polskie jak i białoruskie media, a władze w Mińsku nie ucinają tematu nielegalnego ich zdaniem Związku Polaków na Białorusi.
Sprawa Andżeliki Borys i ZPB nie jest jednak jedyną, która nie sprzyja rozwojowi przyjaznych stosunków dyplomatycznych między Warszawą a Mińskiem.
Dobre złego początki
Stosunki polsko-białoruskie były od początku specyficznym przypadkiem w polskiej polityce zagranicznej po 1989 roku. Kraj ten ogłaszając niepodległość sprawiał wrażenie jakby robił to z niechęcią i wbrew sobie. Bliskie sąsiedztwo i wynikająca z tego powodu potrzeba kontaktów, zrusyfikowanie Białorusi, jej brak tradycji niezależnej państwowości i obecność dużej polskiej mniejszości w tym kraju sprawiły, że od początku trudno było realizować wspólna politykę, która zgadzałaby się z interesami zarówno Warszawy jak i Mińska.
Jednak w 1991 roku, kiedy Białoruś uzyskała niepodległość, nic nie wskazywało na to, że stosunki między obydwoma państwami będą układały się nienajlepiej. 27 grudnia 1991 roku Polska jako jedno z pierwszych państw uznała niepodległość Białorusi. W kilka miesięcy potem strony podpisały „Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy", który do dzisiaj stanowi ramy wzajemnych stosunków między krajami. Potwierdzał on nienaruszalność granic, tworzył warunki dla przygranicznej współpracy i kontaktów międzyludzkich. Dużo miejsca strony poświęciły także poszanowaniu praw mniejszości narodowych zamieszkujących obydwa kraje. Z punktu widzenia tej umowy stosunki między Polską a Białorusią wyglądały bardzo obiecująco. W latach 1992-93 rozwijała się współpraca w sferze gospodarczej czy wojskowej. Mińsk deklarował też chęć zbliżenia z Europą i zacieśniania stosunków z Polską, jednocześnie utrzymując zrównoważone stosunki z Rosją.
Zacieśnianie współpracy z Białorusią wpisało się w ówczesny trend polskiej polityki zagranicznej. Oczy naszej dyplomacji skierowane były na obszar postsowiecki, gdzie wspierała ona budowę niepodległych państw, ruchy demokratyczne i nawiązywała współpracę z tymi, którzy wykazywali chęć integracji w sensie politycznym jak i gospodarczym, z zachodem. Dodatkowo zdawano sobie sprawę z tego jak istotne znaczenie w sensie geopolitycznym zarówno dla Polski jak i Europy Środkowo-Wschodniej ma Mińsk i jak ważne jest, by przeciągać go na „europejską stronę". Jednak kierunek, w jakim okazała się podążać Białoruś, nie spotkał się z polskimi oczekiwaniami.
Białoruski zwrot na wschód
Zawiedzione demokracją społeczeństwo białoruskie wyniosło do władzy w drugich wyborach prezydenckich w 1994 roku Aleksandra Łukaszenkę - szefa parlamentarnej komisji ds. walki z korupcją. Zbliżenie z Rosją, jakie zaczęło postępować od początku jego rządów było jednak nie po myśli prącej na zachód Polsce a także samej Europie. Białoruś zaczęła przyjmować polityczną linię Rosji, krytykując np. rozszerzenie NATO na wschód a zachodnie media zaczęły nazywać kraj „ostatnią dyktaturą Europy". Jednak mimo polityki izolacji, jaką w owym czasie zaczęto realizować wobec Białorusi, kraj wewnątrz stawał się ustabilizowany a społeczeństwo zadowolone ze swojej władzy. Dzięki temu Łukaszenka mógł doprowadzić do zmian konstytucji, która ustanowiła na Białorusi autorytarny system z niemal nieograniczoną władzą prezydenta, przystąpił także do utrwalania związków z Rosją. W 1996 państwa te zawarły umowę o stowarzyszeniu, a rok później utworzyły Związek Białorusi i Rosji (ZBiR).
Stosunki między Polską a Białorusią coraz bardziej słabły. Mimo sąsiedztwa i regionalnego interesu współpraca w tym okresie opierała się jedynie na kwestiach gospodarczych i na wymianie naukowo-kulturalnej. Strona Polska próbowała utrzymać zainteresowanie Mińska współpracą i otwarciem na Europę. Jednak w obliczu działań białoruskich takich jak represjonowanie opozycji czy zawieszenie zasad demokratycznych doszło do obniżenia rangi i ograniczenia kontaktów między Warszawą a Mińskiem. Utrudnieniu ulegały też kontakty nieoficjalne i niepolityczne. Władze Białorusi starały się uniemożliwiać działania na rzecz propagowania praw człowieka czy szerzenia idei społeczeństwa obywatelskiego. Jednak mimo tego Polska nie chciała zdecydować się na nakładanie sankcji czy uczestniczeniu w nich. Uniemożliwiała to bowiem dobra sytuacja polskiej mniejszości, która w tamtym czasie cieszyła się jeszcze nieograniczoną swobodą, także w zakresie kontaktów z Polską. Warszawa nie mogła więc pozwolić sobie na pogorszenie tego stanu.
Wyraźny kierunek jaki obrała Białoruś w swojej polityce zagranicznej oraz zmiany jakie realizowała w polityce wewnętrznej uniemożliwiały z jednej strony Polskiej dyplomacji efektywne działanie, z drugiej zaś je wymuszały. Dla Warszawy ważnym było bowiem, by Białoruś nie stała się jedynie „strategicznym przedłużeniem" Rosji w kierunku Europy. Jej stanowisko zatem miało dwojaki charakter. Polska zajmowała podobne stanowisko co państwa UE czy USA w sprawie naruszania praw człowieka i standardów demokratycznych ale też zabiegała, by nie dopuścić do izolacji swojego sąsiada.
Jednak fakt ciągłego zbliżania się do Rosji w latach 1999-2002 okazał się dla Polski zbyt dużą barierą. Mimo, że rząd Białorusi nie ustawał w wysiłkach utrzymywania normalnych stosunków politycznych, dla Warszawy było to niemożliwe. Choć rząd polski podzielał w pełni międzynarodową ocenę postępowania Białorusi, Warszawa nie przyłączyła się do sankcji Unii Europejskiej i USA wzmocnionych w 2002 roku. Polska stawiała jednak warunek: jeśli Mińsk nie zadba o poprawę sytuacji wewnętrznej to niemożliwa pozostaje współpraca polityczna między państwami. Po 2002 zapanowała zatem stagnacja linii między Polską a Białorusią.
Zawężające się pole manewru
Na początku XXI wieku Polska straciła możliwość wpływania na rozwój sytuacji na Białorusi. Skutku nie przynosiły ani kij ani marchewka. Sytuacja z upływem lat zaczynała się więc zaostrzać. Zaniepokojony ukraińską, pomarańczową rewolucją Łukaszenka postanowił przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi objąć kontrolę nad ostatnią niezależną organizacją pozarządową, jaką był wówczas Związek Polaków na Białorusi. Kiedy w marcu 2005 na stanowisko przewodniczącego związku została wybrana niezależna działaczka Andżelika Borys, władze unieważniły wybory, przywróciły swego kandydata i przejęły majątek organizacji co doprowadziło do dyplomatycznego konfliktu z Polską. Z Mińska wydalono polskich dyplomatów, w odpowiedzi na co strona Polska zażądała usunięcia białoruskich przedstawicieli ze swojego terytorium. Wkrótce potem Unia Europejska przedstawiła listę obywateli Białorusi niepożądanych w jej strefie a Polska po raz pierwszy chciała zaostrzenia sankcji europejskich wobec Mińska.
Działanie polskiej demokracji w tym okresie nie przyniosły jednak rezultatów. Często zarzuca się, że były one nieporadne, a przede wszystkim nietrafne. Polska nie potrafiła znaleźć pieniędzy na dofinansowanie organizacji pozarządowych działających na wschodzie, a w jej polityce zagranicznej pozostawała retoryka, która polegała na przedstawianiu Łukaszence, zdaniem Polski, opcji korzystnych dla Białorusi. Nie spotkało się jednak to z pozytywnym odbiorem. Polska dyplomacja zapomniała bowiem w tamtym czasie, że Białoruś z własnej woli prze ku Rosji i nie zabiega o zwrot ani w kierunku Europy ani w kierunku demokracji.
Pewne ocieplenie na linii miedzy Warszawą a Mińskiem przyniosła zmiana ekipy rządzącej z 2007 roku. Nowy rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska był lepiej odbierany na Białorusi. Tamtejsza prasa z wyraźnym zadowoleniem przyjęła zmiany na polskiej arenie politycznej. Dało się wyczuć, że Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski będzie mógł liczyć na większą przychylność ze strony Mińska. Wznowiono zatem spotkania na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Dyplomaci obydwu krajów wyrażali na spotkaniach dwustronnych potrzebę przywrócenie dobrosąsiedzkich relacji a strona białoruska przychylnie wypowiadała się o możliwości współpracy z Unią Europejską. Radosław Sikorski po jednym ze spotkań przyznał, że według niego stopień politycznych represji na Białorusi został zniwelowany, w kraju przeprowadzane są reformy gospodarcze a władze zmierzają w kierunku nieskrępowanego rozwoju przedsiębiorczości obywateli i możliwości rozwijania przez nich działalności gospodarczej.
Jednak w porównaniu z poprzednim rokiem, rok 2009 przyniósł ponowne osłabienie relacji między Polską a Białorusią. Poszczególni członkowie rządu szukali strategii, które mogłyby odnieść sukces w stosunkach bilateralnych między obydwoma krajami. Politycy PSL, wraz z Waldemarem Pawlakiem opowiedzieli się za zacieśnianiem wzajemnych relacji w oparciu o współpracę gospodarczą, szczególnie w dziedzinie transportu i energetyki. Szef Polskiej dyplomacji skłonił się natomiast ku życzliwej, ostrożnej dyplomacji, szczególnie w obliczu ostatnich działań Rządu Białorusi wobec polskiej mniejszości. Z tego właśnie powodu duża część polskich polityków i komentatorów pozostaje jednak niechętne zbliżeniu i naciska na bardziej zdecydowane kroki polskiej dyplomacji. Należy jednak pamiętać, że z powodu bliskiego sąsiedztwa a także ścisłego związku Białorusi i Rosji, gwałtowne i agresywne reakcje, nawet w sferze dyplomacji mogłyby okazać się zgubne w swoich skutkach.
Nowa sytuacja, z jaką musiała zmierzyć się polska dyplomacja na początku 2010 roku nie ułatwiła tego i tak już trudnego partnerstwa. Choć obydwie strony składają wzajemne deklaracje, to nie pokrywają się one w większości z rzeczywistością. Białoruś łamie prawa polskiej mniejszości i nie przestrzega zasad stosunków międzynarodowych. Jednak próby nacisku, jaki sankcjami chcą wywołać Polska, Unia Europejska czy USA nie odnoszą skutku. Należy pamiętać, że zależność Mińska skierowana jest na wschód, więc zachodnie działania mogą wzbudzić w naszym sąsiedzie jedynie politowanie. Białoruś nie musi obawiać się międzynarodowego gniewu, nie należy ona do zachodnich organizacji regionalnych o charakterze politycznym (z wyjątkiem OBWE), co eliminuje jeden ze sposobów kontroli, a jej silny związek z Rosją sprawia, że w swoich działaniach może się czuć prawie całkowicie bezkarna. W obliczu tego, ciężko jest poddać ocenie działania polskiego rządu. Ta sytuacja sprawia bowiem, że powodzenie naszej dyplomacji jest zależne od woli i przede wszystkim chęci wschodniego sąsiada do nawiązywania dobrosąsiedzkich relacji. Miejmy więc nadzieję, że deklarowane w ostatnim czasie przez prezydenta Łukaszenke otwarcie na współprace, okaże się na skutek wspólnych wysiłków prawdą a nie kolejną pustą obietnicą.
* Pisząc raport korzystałam z książki prof. Romana Kuźniara „Droga do wolności" oraz artykułu Łukasza Kobeszki „Polsko-białoruskie wyboiste pojednanie” opublikowanego na Portalu Spraw Zagranicznych.
Jednak mimo zapewnień Aleksandra Łukaszenki o chęci rozwiązywania wszystkich problemów miedzy Białorusią a Polską sytuacja nie wydaje się polepszać. Sprawa jest wciąż roztrząsana zarówno przez polskie jak i białoruskie media, a władze w Mińsku nie ucinają tematu nielegalnego ich zdaniem Związku Polaków na Białorusi.
Sprawa Andżeliki Borys i ZPB nie jest jednak jedyną, która nie sprzyja rozwojowi przyjaznych stosunków dyplomatycznych między Warszawą a Mińskiem.
Dobre złego początki
Stosunki polsko-białoruskie były od początku specyficznym przypadkiem w polskiej polityce zagranicznej po 1989 roku. Kraj ten ogłaszając niepodległość sprawiał wrażenie jakby robił to z niechęcią i wbrew sobie. Bliskie sąsiedztwo i wynikająca z tego powodu potrzeba kontaktów, zrusyfikowanie Białorusi, jej brak tradycji niezależnej państwowości i obecność dużej polskiej mniejszości w tym kraju sprawiły, że od początku trudno było realizować wspólna politykę, która zgadzałaby się z interesami zarówno Warszawy jak i Mińska.
Jednak w 1991 roku, kiedy Białoruś uzyskała niepodległość, nic nie wskazywało na to, że stosunki między obydwoma państwami będą układały się nienajlepiej. 27 grudnia 1991 roku Polska jako jedno z pierwszych państw uznała niepodległość Białorusi. W kilka miesięcy potem strony podpisały „Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy", który do dzisiaj stanowi ramy wzajemnych stosunków między krajami. Potwierdzał on nienaruszalność granic, tworzył warunki dla przygranicznej współpracy i kontaktów międzyludzkich. Dużo miejsca strony poświęciły także poszanowaniu praw mniejszości narodowych zamieszkujących obydwa kraje. Z punktu widzenia tej umowy stosunki między Polską a Białorusią wyglądały bardzo obiecująco. W latach 1992-93 rozwijała się współpraca w sferze gospodarczej czy wojskowej. Mińsk deklarował też chęć zbliżenia z Europą i zacieśniania stosunków z Polską, jednocześnie utrzymując zrównoważone stosunki z Rosją.
Zacieśnianie współpracy z Białorusią wpisało się w ówczesny trend polskiej polityki zagranicznej. Oczy naszej dyplomacji skierowane były na obszar postsowiecki, gdzie wspierała ona budowę niepodległych państw, ruchy demokratyczne i nawiązywała współpracę z tymi, którzy wykazywali chęć integracji w sensie politycznym jak i gospodarczym, z zachodem. Dodatkowo zdawano sobie sprawę z tego jak istotne znaczenie w sensie geopolitycznym zarówno dla Polski jak i Europy Środkowo-Wschodniej ma Mińsk i jak ważne jest, by przeciągać go na „europejską stronę". Jednak kierunek, w jakim okazała się podążać Białoruś, nie spotkał się z polskimi oczekiwaniami.
Białoruski zwrot na wschód
Zawiedzione demokracją społeczeństwo białoruskie wyniosło do władzy w drugich wyborach prezydenckich w 1994 roku Aleksandra Łukaszenkę - szefa parlamentarnej komisji ds. walki z korupcją. Zbliżenie z Rosją, jakie zaczęło postępować od początku jego rządów było jednak nie po myśli prącej na zachód Polsce a także samej Europie. Białoruś zaczęła przyjmować polityczną linię Rosji, krytykując np. rozszerzenie NATO na wschód a zachodnie media zaczęły nazywać kraj „ostatnią dyktaturą Europy". Jednak mimo polityki izolacji, jaką w owym czasie zaczęto realizować wobec Białorusi, kraj wewnątrz stawał się ustabilizowany a społeczeństwo zadowolone ze swojej władzy. Dzięki temu Łukaszenka mógł doprowadzić do zmian konstytucji, która ustanowiła na Białorusi autorytarny system z niemal nieograniczoną władzą prezydenta, przystąpił także do utrwalania związków z Rosją. W 1996 państwa te zawarły umowę o stowarzyszeniu, a rok później utworzyły Związek Białorusi i Rosji (ZBiR).
Stosunki między Polską a Białorusią coraz bardziej słabły. Mimo sąsiedztwa i regionalnego interesu współpraca w tym okresie opierała się jedynie na kwestiach gospodarczych i na wymianie naukowo-kulturalnej. Strona Polska próbowała utrzymać zainteresowanie Mińska współpracą i otwarciem na Europę. Jednak w obliczu działań białoruskich takich jak represjonowanie opozycji czy zawieszenie zasad demokratycznych doszło do obniżenia rangi i ograniczenia kontaktów między Warszawą a Mińskiem. Utrudnieniu ulegały też kontakty nieoficjalne i niepolityczne. Władze Białorusi starały się uniemożliwiać działania na rzecz propagowania praw człowieka czy szerzenia idei społeczeństwa obywatelskiego. Jednak mimo tego Polska nie chciała zdecydować się na nakładanie sankcji czy uczestniczeniu w nich. Uniemożliwiała to bowiem dobra sytuacja polskiej mniejszości, która w tamtym czasie cieszyła się jeszcze nieograniczoną swobodą, także w zakresie kontaktów z Polską. Warszawa nie mogła więc pozwolić sobie na pogorszenie tego stanu.
Wyraźny kierunek jaki obrała Białoruś w swojej polityce zagranicznej oraz zmiany jakie realizowała w polityce wewnętrznej uniemożliwiały z jednej strony Polskiej dyplomacji efektywne działanie, z drugiej zaś je wymuszały. Dla Warszawy ważnym było bowiem, by Białoruś nie stała się jedynie „strategicznym przedłużeniem" Rosji w kierunku Europy. Jej stanowisko zatem miało dwojaki charakter. Polska zajmowała podobne stanowisko co państwa UE czy USA w sprawie naruszania praw człowieka i standardów demokratycznych ale też zabiegała, by nie dopuścić do izolacji swojego sąsiada.
Jednak fakt ciągłego zbliżania się do Rosji w latach 1999-2002 okazał się dla Polski zbyt dużą barierą. Mimo, że rząd Białorusi nie ustawał w wysiłkach utrzymywania normalnych stosunków politycznych, dla Warszawy było to niemożliwe. Choć rząd polski podzielał w pełni międzynarodową ocenę postępowania Białorusi, Warszawa nie przyłączyła się do sankcji Unii Europejskiej i USA wzmocnionych w 2002 roku. Polska stawiała jednak warunek: jeśli Mińsk nie zadba o poprawę sytuacji wewnętrznej to niemożliwa pozostaje współpraca polityczna między państwami. Po 2002 zapanowała zatem stagnacja linii między Polską a Białorusią.
Zawężające się pole manewru
Na początku XXI wieku Polska straciła możliwość wpływania na rozwój sytuacji na Białorusi. Skutku nie przynosiły ani kij ani marchewka. Sytuacja z upływem lat zaczynała się więc zaostrzać. Zaniepokojony ukraińską, pomarańczową rewolucją Łukaszenka postanowił przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi objąć kontrolę nad ostatnią niezależną organizacją pozarządową, jaką był wówczas Związek Polaków na Białorusi. Kiedy w marcu 2005 na stanowisko przewodniczącego związku została wybrana niezależna działaczka Andżelika Borys, władze unieważniły wybory, przywróciły swego kandydata i przejęły majątek organizacji co doprowadziło do dyplomatycznego konfliktu z Polską. Z Mińska wydalono polskich dyplomatów, w odpowiedzi na co strona Polska zażądała usunięcia białoruskich przedstawicieli ze swojego terytorium. Wkrótce potem Unia Europejska przedstawiła listę obywateli Białorusi niepożądanych w jej strefie a Polska po raz pierwszy chciała zaostrzenia sankcji europejskich wobec Mińska.
Działanie polskiej demokracji w tym okresie nie przyniosły jednak rezultatów. Często zarzuca się, że były one nieporadne, a przede wszystkim nietrafne. Polska nie potrafiła znaleźć pieniędzy na dofinansowanie organizacji pozarządowych działających na wschodzie, a w jej polityce zagranicznej pozostawała retoryka, która polegała na przedstawianiu Łukaszence, zdaniem Polski, opcji korzystnych dla Białorusi. Nie spotkało się jednak to z pozytywnym odbiorem. Polska dyplomacja zapomniała bowiem w tamtym czasie, że Białoruś z własnej woli prze ku Rosji i nie zabiega o zwrot ani w kierunku Europy ani w kierunku demokracji.
Pewne ocieplenie na linii miedzy Warszawą a Mińskiem przyniosła zmiana ekipy rządzącej z 2007 roku. Nowy rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska był lepiej odbierany na Białorusi. Tamtejsza prasa z wyraźnym zadowoleniem przyjęła zmiany na polskiej arenie politycznej. Dało się wyczuć, że Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski będzie mógł liczyć na większą przychylność ze strony Mińska. Wznowiono zatem spotkania na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Dyplomaci obydwu krajów wyrażali na spotkaniach dwustronnych potrzebę przywrócenie dobrosąsiedzkich relacji a strona białoruska przychylnie wypowiadała się o możliwości współpracy z Unią Europejską. Radosław Sikorski po jednym ze spotkań przyznał, że według niego stopień politycznych represji na Białorusi został zniwelowany, w kraju przeprowadzane są reformy gospodarcze a władze zmierzają w kierunku nieskrępowanego rozwoju przedsiębiorczości obywateli i możliwości rozwijania przez nich działalności gospodarczej.
Jednak w porównaniu z poprzednim rokiem, rok 2009 przyniósł ponowne osłabienie relacji między Polską a Białorusią. Poszczególni członkowie rządu szukali strategii, które mogłyby odnieść sukces w stosunkach bilateralnych między obydwoma krajami. Politycy PSL, wraz z Waldemarem Pawlakiem opowiedzieli się za zacieśnianiem wzajemnych relacji w oparciu o współpracę gospodarczą, szczególnie w dziedzinie transportu i energetyki. Szef Polskiej dyplomacji skłonił się natomiast ku życzliwej, ostrożnej dyplomacji, szczególnie w obliczu ostatnich działań Rządu Białorusi wobec polskiej mniejszości. Z tego właśnie powodu duża część polskich polityków i komentatorów pozostaje jednak niechętne zbliżeniu i naciska na bardziej zdecydowane kroki polskiej dyplomacji. Należy jednak pamiętać, że z powodu bliskiego sąsiedztwa a także ścisłego związku Białorusi i Rosji, gwałtowne i agresywne reakcje, nawet w sferze dyplomacji mogłyby okazać się zgubne w swoich skutkach.
Nowa sytuacja, z jaką musiała zmierzyć się polska dyplomacja na początku 2010 roku nie ułatwiła tego i tak już trudnego partnerstwa. Choć obydwie strony składają wzajemne deklaracje, to nie pokrywają się one w większości z rzeczywistością. Białoruś łamie prawa polskiej mniejszości i nie przestrzega zasad stosunków międzynarodowych. Jednak próby nacisku, jaki sankcjami chcą wywołać Polska, Unia Europejska czy USA nie odnoszą skutku. Należy pamiętać, że zależność Mińska skierowana jest na wschód, więc zachodnie działania mogą wzbudzić w naszym sąsiedzie jedynie politowanie. Białoruś nie musi obawiać się międzynarodowego gniewu, nie należy ona do zachodnich organizacji regionalnych o charakterze politycznym (z wyjątkiem OBWE), co eliminuje jeden ze sposobów kontroli, a jej silny związek z Rosją sprawia, że w swoich działaniach może się czuć prawie całkowicie bezkarna. W obliczu tego, ciężko jest poddać ocenie działania polskiego rządu. Ta sytuacja sprawia bowiem, że powodzenie naszej dyplomacji jest zależne od woli i przede wszystkim chęci wschodniego sąsiada do nawiązywania dobrosąsiedzkich relacji. Miejmy więc nadzieję, że deklarowane w ostatnim czasie przez prezydenta Łukaszenke otwarcie na współprace, okaże się na skutek wspólnych wysiłków prawdą a nie kolejną pustą obietnicą.
* Pisząc raport korzystałam z książki prof. Romana Kuźniara „Droga do wolności" oraz artykułu Łukasza Kobeszki „Polsko-białoruskie wyboiste pojednanie” opublikowanego na Portalu Spraw Zagranicznych.