Miliband, który kieruje MSZ od 2007 roku, a w chwili wybuchu wojny z Irakiem w 2003 roku był niskiej rangi ministrem stanu w rządzie Tony'ego Blaira, przestrzegł przed wyciąganiem z doświadczeń irackich niewłaściwych wniosków. Za taki uznałby cofanie się przed zaangażowaniem w sprawy światowej polityki. - Nie możemy być państwem, które odwraca się do świata plecami. Błędy popełnione w Iraku nie powinny nas zniechęcać do rozbudzania demokracji w innych państwach świata - podkreślił. - Jest śmierć i zniszczenie, ale jest także wolność - dodał. Do poparcia zbrojnej interwencji w Iraku przekonali Milibanda międzynarodowi inspektorzy ONZ, których raport sugerował, że Irak jest w posiadaniu broni masowego rażenia.
- Jeśli Wielka Brytania - kraj w awangardzie presji wywieranej na władze w Bagdadzie - wycofałaby się z rozbrojenia Saddama Husajna, to autorytet ONZ zostałby poważnie nadszarpnięty - powiedział. Jego zdaniem, w przededniu konfliktu zbrojnego z Irakiem ONZ była organizacją słabą i nieskuteczną, ponieważ swoich wcześniejszych gróźb wobec Saddama Husajna nie wprowadziła w czyn.
Iracka komisja dochodzeniowa pod przewodnictwem Johna Chilcota, wysokiej rangi urzędnika administracji rządowej w stanie spoczynku, bada całokształt brytyjskiego zaangażowania w Iraku w latach 2001-09.PAP, arb