W cotygodniowym przemówieniu radiowym w niedzielę premier Abhisit Vejjajiva zapowiedział, że nie ma zamiaru rozwiązywać parlamentu. - Rozpad parlamentu, czy wezwania do rezygnacji są normalne w demokratycznym systemie - oświadczył.
W Bangkoku rozmieszczono około 50 tysięcy funkcjonariuszy policji, żołnierzy i innych sił bezpieczeństwa. Premier zastrzegł jednak, że władze nie zamierzają użyć siły wobec manifestantów. Przywódcy protestujących zapowiadają, że masowe manifestacje będą miały pokojowy charakter, nawet jeśli miałyby trwać kilka dni. Gwałtowne manifestacje zwolenników byłego premiera odbyły się w Tajlandii wiosną 2009 roku. W czasie ulicznych wystąpień dwie osoby zostały zabite, a ponad 120 zostało poważnie rannych.
W ciągu czterech lat Tajlandia podzieliła się między zwolenników i wrogów Thaksina. Były premier wciąż jest popularny wśród biedniejszych warstw społecznych, szczególnie na wiejskiej północy kraju, skąd pochodzi Shinawatra. Jego przeciwnikami pozostają natomiast tradycyjne elity w Bangkoku.
PAP, arb