Tajlandczycy zaleją siedzibę rządu... krwią

Tajlandczycy zaleją siedzibę rządu... krwią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Antyrządowi demonstranci w Tajlandii zaczęli oddawać krew, aby oblać nią siedzibę rządu, od którego domagają się rozpisania nowych wyborów. Setki manifestantów ustawiły się w kolejce, by oddać krew na apel przywódców antyrządowego protestu. Zwolennicy byłego premiera Thaksina Shinawatry chcą zgromadzić milion centymetrów sześciennych krwi i oblać nią wieczorem siedzibę rządu, dom premiera oraz biuro rządzącej Partii Demokratycznej.

Tajski Czerwony Krzyż wyraził zaniepokojenie tymi planami. Jego przedstawiciel Unonwon Charoonruangrit powiedział, że taka ilość krwi "mogłaby uratować życie wielu ludzi". Organizacja zwróciła też uwagę na zagrożenie wiążące się z pobieraniem krwi przez nieprzeszkolone osoby, co może doprowadzić do zakażeń.

W niedzielę w Bangkoku zebrało się 100 tys. demonstrantów, domagających się rozpisania nowych wyborów. Premier Abhisit Vejjajiva odrzucił ich żądanie. Oświadczył, że nie jest to odpowiednia pora na wybory. - Wybory powszechne będą rozpisane dopiero wtedy, gdy zostaną ustalone zasady i w kraju zapanuje rzeczywisty spokój - oznajmił. Zdaniem analityków, głosowanie bez trudu wygraliby zwolennicy Thaksina.

Thaksin Shinawatra kierował rządem Tajlandii w latach 2001-2006. Został usunięty z urzędu w 2006 roku w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego przez wojskowych zarzucających mu korupcję i nepotyzm. W 2008 roku został skazany zaocznie na dwa lata więzienia po zarzutem "konfliktu interesów" i nadużycia władzy. Anulowano mu też tajlandzki paszport. Obecnie przebywa na dobrowolnym zesłaniu w Dubaju. W ciągu czterech lat Tajlandia podzieliła się między zwolenników i wrogów Thaksina. Były premier wciąż jest popularny wśród biedniejszych warstw społecznych, szczególnie na wiejskiej północy kraju, skąd pochodzi Shinawatra. Jego przeciwnikami pozostają natomiast tradycyjne elity w Bangkoku.

PAP, arb