Kilka równoległych rewizji przeprowadziła białoruska milicja we wtorek w mieszkaniach mińskich dziennikarzy opozycyjnych oraz biurach niezależnych mediów. W każdym przypadku przedstawiciele władzy zabierali komputery oraz nośniki danych, z płytami muzycznymi włącznie. Rewizji dokonano w biurze słynnego portalu opozycyjnego Karta-97 (charter97.org), w redakcji gazety Narodna Wola, w prywatnym mieszkaniu zastępczyni redaktora naczelnego tej gazety Maryny Koktysz, w prywatnych mieszkaniach Radzinej oraz Sannikaua i jego żony, niezależnej dziennikarki Iryny Chalip. Radzina została uderzona przez milicjantów, którzy dokonywali rewizji - ma duży siniec na twarzy. Milicja usiłowała wejść również do mieszkań koordynatora inicjatywy społecznej Europejska Białoruś Dźmitryja Bandarenki i niezależnego dziennikarza Aleha Biabienina, ale ci nie otworzyli drzwi, gdyż funkcjonariusze nie mieli nakazów przeszukania.
- Wiemy już, że świat zareagował, i reakcja ta będzie narastała. Mogę powiedzieć, że Aleksandr Łukaszenka może już zacząć zapominać o kredytach z Zachodu, ponieważ nie mam pojęcia, kto teraz będzie lobbował na rzecz jego interesów i finansował dyktaturę, która coraz bardziej pokazuje swoją prawdziwą twarz - oświadczył Sannikau. Działania milicji potępił międzynarodowy Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) z siedzibą w Nowym Jorku. Jego przedstawicielka Nina Ognianowa oświadczyła, że organizacja jest oburzona działaniami mińskiej milicji i wzywa do natychmiastowego zwrotu całego skonfiskowanego dziennikarzom sprzętu.
Wiceszef niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) Andrej Bastuniec ocenił w wywiadzie dla Karty-97, że najbardziej niepokojącym objawem jest to, iż wszystkie rewizje są przeprowadzane w mieszkaniach ludzi pióra. - Nie można tego oceniać inaczej niż jako próbę brutalnej ingerencji w wolność opinii i działalności dziennikarskiej. Uważam, że wpłynie to na reputację Białorusi w sposób jak najbardziej negatywny - oświadczył. Przypomniał, że samo Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy jest zagrożone likwidacją lub przymusowym zawieszeniem działalności. W środę w Sądzie Najwyższym rozpoczęła się bowiem rozprawa w sprawie BAŻ, której wynik - zdaniem członków organizacji - będzie oznaczał "być albo nie być" dla dziennikarstwa niezależnego na Białorusi.
PAP, arb