Podczas wizyty w Wenezueli prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że latem przyszłego roku znów złoży wizytę w tym kraju. Niezależne media zauważają, że w ten sposób Łukaszenka z góry zakłada swoje zwycięstwo w wyborach prezydenckich za rok.
"Umówiliśmy się, że latem następnego roku znów przylecę do Wenezueli" - powiedział białoruski prezydent.
Informacja ta wywołała w niezależnych mediach białoruskich szeroki odzew, gdyż w lutym 2011 roku na Białorusi mają odbyć się wybory prezydenckie, które Łukaszenka - jak świadczą jego słowa - uznał już za wygrane. Białoruscy politolodzy zwracają uwagę, że gdyby przywódca demokratycznego kraju pozwolił sobie na taką wypowiedź w roku przedwyborczym, bez wątpienia miałby problemy.
Na Białorusi wszystko jest inaczej
Jak powiedział w czwartek TV Biełsat znany białoruski politolog Walery Karbalewicz, formalnie Łukaszenka nie złamał żadnej normy prawnej, ale w kraju, gdzie istnieją wolne media, raczej by nie ryzykował, gdyż trafiłby pod ogień krytyki.
"Na Białorusi wszystko jest inaczej. Łukaszenka pozwala sobie na takie wypowiedzi, by upewnić nie tylko wyborców, ale przede wszystkim przedstawicieli aparatu państwowego i urzędników, że jego przywództwo nie ulega kwestii, że zostanie zwycięzcą również i w następnych wyborach. Trudno nawet ocenić, czy ta wypowiedź była jedynie niezręcznością, czy była skalkulowana; przez te wszystkie lata Łukaszenka tak zżył się z rolą niezmiennego przywódcy, że trudno go od niej oddzielić" - powiedział Karbalewicz.
Upadek polityki Łukaszenki
Jedynym obszarem wykazującym stały wzrost jest handel bronią. W tej sferze podpisano najważniejsze porozumienia podczas pobytu prezydenta Białorusi w Caracas. Łukaszenka obiecał prezydentowi Hugo Chavezowi pomoc w utworzeniu kompleksowego systemu obrony przeciwlotniczej w zamian za dostawy na Białoruś ok. 4 mln ton wenezuelskiej ropy. W maju tego roku mają rozpocząć się pierwsze dostawy przez ukraiński port w Odessie.
Jednak eksperci pozostają sceptyczni co do możliwości długoterminowej współpracy z liderami pokroju Chaveza. W czwartkowym wywiadzie dla Radia Swaboda rosyjski analityk wojskowy Aleksandr Golc ocenił, że prezydent Wenezueli nie wygląda na stabilnego partnera. "Mamy do czynienia, delikatnie mówiąc, z politykiem impulsywnym, który podejmuje niespodziewane decyzje, dlatego za każdym razem kontrakty takie wyglądają na lekko ryzykowne" - podsumował.
PAP, im
Informacja ta wywołała w niezależnych mediach białoruskich szeroki odzew, gdyż w lutym 2011 roku na Białorusi mają odbyć się wybory prezydenckie, które Łukaszenka - jak świadczą jego słowa - uznał już za wygrane. Białoruscy politolodzy zwracają uwagę, że gdyby przywódca demokratycznego kraju pozwolił sobie na taką wypowiedź w roku przedwyborczym, bez wątpienia miałby problemy.
Na Białorusi wszystko jest inaczej
Jak powiedział w czwartek TV Biełsat znany białoruski politolog Walery Karbalewicz, formalnie Łukaszenka nie złamał żadnej normy prawnej, ale w kraju, gdzie istnieją wolne media, raczej by nie ryzykował, gdyż trafiłby pod ogień krytyki.
"Na Białorusi wszystko jest inaczej. Łukaszenka pozwala sobie na takie wypowiedzi, by upewnić nie tylko wyborców, ale przede wszystkim przedstawicieli aparatu państwowego i urzędników, że jego przywództwo nie ulega kwestii, że zostanie zwycięzcą również i w następnych wyborach. Trudno nawet ocenić, czy ta wypowiedź była jedynie niezręcznością, czy była skalkulowana; przez te wszystkie lata Łukaszenka tak zżył się z rolą niezmiennego przywódcy, że trudno go od niej oddzielić" - powiedział Karbalewicz.
Upadek polityki Łukaszenki
Białoruscy obserwatorzy podkreślają, że wizyta prezydenta w Wenezueli, którą media państwowe opisują jako wielkie i przełomowe wydarzenie historyczne, ma zamaskować krach polityki Łukaszenki w kraju. W ubiegłym roku zadłużenie zagraniczne Białorusi wzrosło o 50 procent, rubel białoruski stracił do dolara jedną czwartą wartości, a ujemne saldo w handlu zagranicznym przekroczyło 5,5 miliarda dolarów.
Broń za ropęJedynym obszarem wykazującym stały wzrost jest handel bronią. W tej sferze podpisano najważniejsze porozumienia podczas pobytu prezydenta Białorusi w Caracas. Łukaszenka obiecał prezydentowi Hugo Chavezowi pomoc w utworzeniu kompleksowego systemu obrony przeciwlotniczej w zamian za dostawy na Białoruś ok. 4 mln ton wenezuelskiej ropy. W maju tego roku mają rozpocząć się pierwsze dostawy przez ukraiński port w Odessie.
Jednak eksperci pozostają sceptyczni co do możliwości długoterminowej współpracy z liderami pokroju Chaveza. W czwartkowym wywiadzie dla Radia Swaboda rosyjski analityk wojskowy Aleksandr Golc ocenił, że prezydent Wenezueli nie wygląda na stabilnego partnera. "Mamy do czynienia, delikatnie mówiąc, z politykiem impulsywnym, który podejmuje niespodziewane decyzje, dlatego za każdym razem kontrakty takie wyglądają na lekko ryzykowne" - podsumował.
PAP, im