Smith przypomniał, że premier Władimir Putin szybko zareagował na rewoltę w Kirgistanie, stanowczo oświadczając, że Rosja nie ma z tym nic wspólnego. Tym niemniej Moskwa natychmiast uznała nowy rząd w Biszkeku. - Mimo zaprzeczeń Moskwy, trudno mi sobie wyobrazić, by rewolta się wydarzyła i w dodatku była tak dobrze zorganizowana, gdyby Rosja nie maczała w tym palców - powiedział amerykański ekspert. Zwrócił jednak uwagę, że jego zdaniem Rosji nie musi zależeć na likwidacji bazy amerykańskiej w Kirgistanie, gdyż nie chcą porażki USA w Afganistanie, lecz jedynie przedłużenia wojny w tym kraju. - Rosja chciała prawdopodobnie wystosować swego rodzaju ostrzeżenie pod adresem USA: "Możecie zostać w Kirgistanie z bazą, ale to my mamy tam władzę i to my ostatecznie zdecydujemy, jak długo tam możecie zostać. To nasza strefa wpływów" - powiedział ekspert Potomac Institute.
- Rosja bowiem zainteresowana jest nie w tym, żeby Ameryka opuściła Afganistan, tylko żeby kontynuowała tam wojnę. Rosja korzysta z tej wojny, bo obawia się ekstremizmu islamskiego, a nie ponosi żadnych jej kosztów. Pragnie tylko, by Stany Zjednoczone tam ugrzęzły - dodał.
PAP, arb