- Nie uważam nagrody za uhonorowanie moich osiągnięć, lecz za potwierdzenie amerykańskiego przywództwa na rzecz aspiracji ludzi z wszystkich narodów – powiedział Barack Obama po wręczeniu mu w Oslo Pokojowej Nagrody Nobla.
Z pewnością prezydent Stanów Zjednoczonych jest politykiem z wizją i determinacją, by wprowadzić ją w czyn. I powoli realizuje plany polityczne i obietnice wyborcze. Kilkanaście dni temu wygrał wojnę wewnętrzną, doprowadzając do wprowadzenia w życie reformy ubezpieczeń zdrowotnych - wczoraj odniósł następny sukces, finalizując w Pradze nowy traktat rozbrojeniowy, START, nazwany już Układem Praskim.
Idea usunięcia broni atomowej z powierzchni Ziemi jest dziś utopijna, ale każda idea na początku, bez siły sprawczej, nie ma realnej wartości. Dlatego podpisany wczoraj w czeskiej stolicy dokument jest krokiem w dobrą stronę - ku dalszym dyskusjom o kontroli zbrojeń i rozbrojeniu globalnym. Zapewne Obama doskonale zdaje sobie sprawę, że nawet dwie jego kadencje prezydenckie to za mało na realizację jego wizji wielobiegunowego świata pozbawionego broni atomowej, ale może w tym czasie złożyć pod nią podwaliny. Na początek znalazł partnera w Rosji, z pewnością koniunkturalnego, ale nadal najpoważniejszego dysponenta broni atomowej, a do tego leżącego w pobliżu najbardziej zapalnych punktów świata - Iranu, Pakistanu i Korei Północnej.
Porozumienie amerykańsko–rosyjskie nie będzie miało jednak znaczenie bez trzeciej potęgi, czyli Chin. Wielostronnego porozumienia wymaga też redukcja ogromnych arsenałów atomowych w Azji i na Bliskim Wschodzie – w Indiach i Pakistanie, a prawdopodobnie także w Izraelu. Dalej do rozwiązania pozostaje kwestia Korei Północnej i Iranu.
Taki układ sił, jak zwraca uwagę polski specjalista wojskowości, emerytowany generał Stanisław Koziej, powoduje, że „Prawdopodobieństwo realnego użycia broni nuklearnej jest dziś o wiele większe, niż było w czasach zimnej wojny. O ile w symetrycznym świecie nuklearnym bezpieczeństwo zapewniała równowaga strachu, strategia odstraszania, oparta na obopólnie uznawanej i przestrzeganej zasadzie wzajemnego gwarantowanego zniszczenia i ta strategia sprawdziła się w praktyce, to w dzisiejszym, asymetrycznym środowisku nuklearnym już ona nie jest wystarczająca".
Środek ciężkości świata nieuchronnie przesuwa się bowiem na Daleki Wschód, w stronę Chin o Indii. Dlatego nie tylko USA i Rosja, ale Chiny i Indie muszą podjąć wspólne działania w celu kontroli nad bronią masowego rażenia na całym globie. I choć cel, jakim jest całkowite wyeliminowanie z arsenałów zbrojeniowych broni nuklearnej, być może nigdy nie zostanie w pełni zrealizowany, ważne jest, aby marzenia Baracka Obamy o pokoju i świecie bez broni stały się jednak marzeniami całej ludzkości.
Idea usunięcia broni atomowej z powierzchni Ziemi jest dziś utopijna, ale każda idea na początku, bez siły sprawczej, nie ma realnej wartości. Dlatego podpisany wczoraj w czeskiej stolicy dokument jest krokiem w dobrą stronę - ku dalszym dyskusjom o kontroli zbrojeń i rozbrojeniu globalnym. Zapewne Obama doskonale zdaje sobie sprawę, że nawet dwie jego kadencje prezydenckie to za mało na realizację jego wizji wielobiegunowego świata pozbawionego broni atomowej, ale może w tym czasie złożyć pod nią podwaliny. Na początek znalazł partnera w Rosji, z pewnością koniunkturalnego, ale nadal najpoważniejszego dysponenta broni atomowej, a do tego leżącego w pobliżu najbardziej zapalnych punktów świata - Iranu, Pakistanu i Korei Północnej.
Porozumienie amerykańsko–rosyjskie nie będzie miało jednak znaczenie bez trzeciej potęgi, czyli Chin. Wielostronnego porozumienia wymaga też redukcja ogromnych arsenałów atomowych w Azji i na Bliskim Wschodzie – w Indiach i Pakistanie, a prawdopodobnie także w Izraelu. Dalej do rozwiązania pozostaje kwestia Korei Północnej i Iranu.
Taki układ sił, jak zwraca uwagę polski specjalista wojskowości, emerytowany generał Stanisław Koziej, powoduje, że „Prawdopodobieństwo realnego użycia broni nuklearnej jest dziś o wiele większe, niż było w czasach zimnej wojny. O ile w symetrycznym świecie nuklearnym bezpieczeństwo zapewniała równowaga strachu, strategia odstraszania, oparta na obopólnie uznawanej i przestrzeganej zasadzie wzajemnego gwarantowanego zniszczenia i ta strategia sprawdziła się w praktyce, to w dzisiejszym, asymetrycznym środowisku nuklearnym już ona nie jest wystarczająca".
Środek ciężkości świata nieuchronnie przesuwa się bowiem na Daleki Wschód, w stronę Chin o Indii. Dlatego nie tylko USA i Rosja, ale Chiny i Indie muszą podjąć wspólne działania w celu kontroli nad bronią masowego rażenia na całym globie. I choć cel, jakim jest całkowite wyeliminowanie z arsenałów zbrojeniowych broni nuklearnej, być może nigdy nie zostanie w pełni zrealizowany, ważne jest, aby marzenia Baracka Obamy o pokoju i świecie bez broni stały się jednak marzeniami całej ludzkości.