Ukraińcy dobrze wiedzą, czym była zbrodnia katyńska, której ofiary miała uczcić polska delegacja z prezydentem Kaczyńskim na czele. Część polskich oficerów - ok. 3,5 tys. - zamordowanych w 1940 r. przez NKWD w ramach rozkazu katyńskiego, spoczywa na ogromnym cmentarzysku w lesie w Bykowni pod Kijowem. Jest to największy na Ukrainie cmentarz ofiar komunizmu. Liczba pochowanych może sięgać kilkudziesięciu tysięcy. Prócz przechodniów, którzy przystawali przed portretem prezydenta Kaczyńskiego, przed siedzibę ambasady co chwila podjeżdżały samochody ukraińskich polityków.
Wpis w księdze kondolencyjnej złożyli tego dnia m.in. premier Mykoła Azarow, przywódczyni opozycji Julia Tymoszenko oraz byli szefowie ukraińskiej dyplomacji, Borys Tarasiuk i Petro Poroszenko. - Reakcja Ukraińców jest niezwykle spontaniczna i dla Polski bardzo pozytywna. Otrzymujemy ogromną liczbę listów i sygnałów, świadczących o wzruszającej solidarności z nami - powiedział polski ambasador na Ukrainie Jacek Kluczkowski. Kwiaty składane są nie tylko w Kijowie, ale i w innych miastach, gdzie znajdują się polskie przedstawicielstwa dyplomatyczne: we Lwowie, Łucku, Winnicy, Charkowie i Odessie.
W niedzielę w świątyniach tych i innych miast odprawiono nabożeństwa za ofiary katastrofy pod Smoleńskiem. W kościele rzymskokatolickim św. Aleksandra w Kijowie mszę świętą w ich intencji koncelebrowali nuncjusz apostolski Ivan Jurkovicz i metropolita Kościoła greckokatolickiego Lubomyr Huzar. W swym kazaniu, wygłoszonym w języku polskim, kardynał Huzar podkreślił wyjątkowe zasługi tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla pojednania polsko-ukraińskiego.
PAP, arb