- Zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi. Chcieliśmy wyciągać ofiary, jednak nikogo nie mogliśmy znaleźć. Skontaktowałem się z ministrem Sikorskim - wspomina sobotnią katastrofę prezydenckiego Tu-154M Jerzy Bahr, ambasador Polski w Moskwie. W katastrofie zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona Maria i 94 inne osoby.
- Pierwsze wrażenie było takie, które sobie potem dopiero skojarzyłem, widziałem skutki trzęsienia ziemi w Bukareszcie i widziałem domy, które miałem w pamięci jako domy wielopiętrowe, a zamieniły się w coś, co miało piętro wysokości. I to, co mnie uderzyło wtedy i teraz właśnie, ten kontrast między wysokością normalnego samolotu, a wysokością tego, co zostało i było to dlatego szokiem takim szczególnym dla mnie, liczyliśmy, że zobaczymy nawet kadłub samolotu, do którego będziemy mogli dobiec i wyciągać stamtąd ofiary. A ten widok już był taki, że widać było, że jest to zupełnie niemożliwe - powiedział ambasador.
Bahr przyznaje, że na początku nie wiedział co zrobić, był w szoku. - Kilka minut potem połączono mnie z panem ministrem Sikorskim, który zapewne też był - trudno mi jest powiedzieć - pierwszą czy też jedną z pierwszych osób w Polsce, które się o tym dowiedziały. Myślę, że na początku mi nie uwierzył relacjonuje dramatyczne minuty po wypadku Bahr.
RMF FM, arb
Bahr przyznaje, że na początku nie wiedział co zrobić, był w szoku. - Kilka minut potem połączono mnie z panem ministrem Sikorskim, który zapewne też był - trudno mi jest powiedzieć - pierwszą czy też jedną z pierwszych osób w Polsce, które się o tym dowiedziały. Myślę, że na początku mi nie uwierzył relacjonuje dramatyczne minuty po wypadku Bahr.
RMF FM, arb