Ratownicy, specjaliści Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i śledczy długo zastanawiali się, czy wywozić je w całości, czy ciąć. Na miejsce dostarczono już nawet odpowiedni sprzęt - piły i różne urządzenia hydrauliczne. Ostatecznie zdecydowano - domagali się tego śledczy - by duże fragmenty w miarę możliwości były wywożone w ich pierwotnym stanie, co pozwoli odtworzyć maksymalnie pełny obraz katastrofy TU-154M.
Kierujący pracami szef delegatury ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w Smoleńsku Michaił Osipienko obiecał, że wszystko, co zdołają oni podnieść za pomocą swojego sprzętu, zostanie dostarczone na lotnisko Siewiernyj w takim stanie, w jakim zostało znalezione. - To, czego nasz sprzęt nie wyciągnie, będzie cięte na mniejsze fragmenty - powiedział. Dodał, że niektóre elementy trzeba wydobywać z bagnistego gruntu. Osipienko podkreślił, że wszystkie szczegóły tych prac są uzgadniane z grupą śledczą. Szef ratowników spodziewa się, że wywożenie wraku zajmie jeszcze co najmniej dwa dni.
Podniesiono i wywieziono już m.in. część skrzydła z podwoziem. Do największych fragmentów rozbitej maszyny buduje się podjazdy z płyt betonowych. Bez tego nie można byłoby wprowadzić na miejsce ciężkiego sprzętu. Równolegle trwają czynności śledcze. Nadzorują je szef komitetu śledczego przy prokuraturze generalnej Aleksandr Bastrykin i naczelny prokurator wojskowy Polski Krzysztof Parulski.
Na miejscu wciąż znajdowane są fragmenty ciał. Zbierane są też rzeczy osobiste ofiar. Pod wrakiem odnaleziono wieniec, który na Polskim Cmentarzu Wojennym w Lesie Katyńskim miał złożyć prezydent RP Lech Kaczyński. Ratownicy złożyli go przed głazem, ustawionym w poniedziałek na miejscu katastrofy.
PAP, arb