W sprowadzenie ofiar katastrofy w Smoleńsku do Polski zaangażowane są Siły Powietrzne, Wojska Lądowe, a nawet NATO, które udostępniło Polsce wielki transportowiec C-17. - To wielka operacja kryzysowa, przerasta wyobrażenie. Zaangażowana jest praktycznie cała armia - mówi gen bryg. Artur Kołosowski, szef sekretariatu szefa MON.
Żołnierzom cofnięto urlopy, do Moskwy poleciała jedna CASA, jedna jest gotowa do wylotu w każdej chwili, dwie - w ciągu trzech godzin od wydania rozkazu, a dwie następne znajdują się w odwodzie. W samolocie CASA mieści się 9 trumien, natomiast wypożyczony przez NATO C-17 może przewieźć 32 trumny. Wczoraj to właśnie C-17 przywiózł do Polski ciała m.in. Jerzego Szmajdzińskiego i Krzysztofa Putry.
Problemem były również trumny. - Potrzebne były podwójne trumny z metalowym wnętrzem, ocynkowane, z zewnątrz drewniane. Mieliśmy tylko dziesięć takich trumien w Polsce - mówi generał. Wojsko musiało więc pilnie kupić trumien - zakupiono je we Włoszech. Były jednak kłopoty z transportem - tira, który wiózł je przez Austrię, zatrzymano, bo ciężarówki nie mogą tam jeździć nocą. Dopiero po interwencji konsula kierowca dostał specjalne pozwolenie. Na Słowacji tira konwojowała tamtejsza Żandarmeria Wojskowa, a od granicy w Cieszynie nasi żandarmi. Na Okęciu załadowano je na pokład samolotu C-17.
"Gazeta Wyborcza", arb