Europoseł PiS Marek Migalski rozpoczął akcję zbierania podpisów pod listem z podziękowaniami dla prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, który mimo utrudnień w ruchu lotniczym, choć spóźniony, dotarł w niedzielę do Krakowa na pogrzeb prezydenckiej pary. Podpisy można składać w katowickim biurze eurodeputowanego, który o swojej akcji poinformował też szkoły i organizacje pozarządowe. Między 10 a 15, podpisy mają być także zbierane w ścisłym centrum Katowic, na ulicy Stawowej.
- Jako Polacy jesteśmy bardzo wdzięczni, że mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych prezydent dotarł na pogrzeb swojego przyjaciela Lecha Kaczyńskiego. Swoją postawą kolejny raz dał dowód przyjaźni z polskim narodem - uważa Migalski. Pytany, czy inicjatywę listu z podziękowaniami dla gruzińskiego prezydenta można odczytywać również jako formę przygany dla tych przywódców, którzy z powodu chmury wulkanicznego pyłu nad Europą odwołali swój przyjazd na pogrzeb, Migalski podkreślił, że przesłanie tej akcji ma być pozytywne, a nie negatywne. - Chcemy podziękować za przejmujący przykład rzeczywistego zaangażowania, jakim wykazał się wobec zmarłego prezydenta i wszystkich Polaków prezydent Gruzji. Nasz list ma jak najbardziej pozytywne przesłanie, bo jego postawa jest warta podkreślenia i naśladowania - ocenił europoseł.
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili przyleciał do Krakowa w niedzielę przed godz. 17 - już po tym, gdy w Bazylice Mariackiej zakończyła się msza pogrzebowa pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich. Prezydent pojechał prosto na Wawel, gdzie pochowana została prezydencka para. Jak podały gruzińskie media prezydent Saakaszwili, który przebywał z wizytą w USA - by przyjechać na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich - pokonał trasę wiodącą przez pięć państw. Utrudnienia spowodowane były zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Europą w związku z chmurą pyłów wulkanicznych przesuwających się na południe kontynentu.
Prezydent Gruzji najpierw przyleciał do Portugalii, stamtąd udał się do Włoch, gdzie utknął na lotnisku w Rzymie. Gdy było to możliwe Saakaszwili poleciał do Turcji, dalej do Bułgarii, a później do Rumunii. Dopiero z tego kraju udało mu się przylecieć do Polski.PAP, arb