To, co działo się wczoraj w ukraińskim parlamencie, przekroczyło wszelkie dopuszczalne normy. Jajeczne show, które urządzili ukraińscy parlamentarzyści byłoby może i śmieszne, gdyby nie zatrważający fakt, że polityczna farsa dotyczyła ważkiej dla całego regionu decyzji.
Rodzimi politycy z uporem godnym lepszej sprawy roztrwonili międzynarodowy kredyt zaufania, który Ukraina otrzymała po pomarańczowej rewolucji. Po pięciu latach nieustannych przepychanek, bezsensownych kłótni, litanii wzajemnych pretensji i oskarżeń, które w sposób destrukcyjny wpływały na jakość funkcjonowania państwa, poziom politycznej „dyskusji" na Ukrainie sięgnął dna. Okazało się jednak, że optymiści jak zwykle mają rację (pamiętacie ten dowcip: „Gorzej już być nie może” – mówią pesymiści. „Może, może” – odpowiadają optymiści).
Oglądając migawki z wczorajszych obrad w Radzie Najwyższej, które obiegły świat, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ukraińską politykę śledzę od kilku dobrych lat, niektórych polityków poznałam osobiście i w zasadzie nic już nie powinno mnie dziwić.
A jednak.
Sytuacja martwi tym bardziej, że spór dotyczył pierwszorzędnie ważnej sprawy, która na wiele lat określi wzajemne relacje między Rosją a Ukrainą i położy się cieniem na przyszłe decyzje w kwestii polityczno – wojskowych sojuszy Kijowa (rosyjscy politycy już dziś mówią, że w sprawie NATO oba państwa powinny mówić jednym głosem). Rosyjska Flota Czarnomorska zostanie na Krymie do 2042 r. To długie trzydzieści lat w ciągu których może się wydarzyć wiele i choć pisanie na tej podstawie jakichkolwiek scenariuszy przypomina wróżenie z fusów, jedno jest jednak pewne: decyzja ma ogromne znaczenie dla całego regionu, w tym dla nas.
Zamiast merytorycznej dyskusji, z analizą wszystkich za i przeciw, poszły w ruch jajka i świece dymne. W ogólnym bałaganie i atmosferze skandalu mało kto zwrócił uwagę na fakt, że za ratyfikacją ukraińsko – rosyjskiej umowy zagłosowali nawet ci deputowani rządzącej koalicji, których tego dnia nie było na sali obrad. Przedstawiciele Partii Regionów tłumaczyli później, że nie ma to znaczenia, ponieważ obowiązuje w tej sprawie dyscyplina koalicyjna.
Nie ma znaczenia? W takim razie po co w ogóle bawić się w udawanie demokracji. Takie podejście do reguł praworządności niepokoi jeszcze bardziej niż przedłużona obecność rosyjskich okrętów na Krymie.
Rosyjska Duma jednogłośnie zatwierdziła umowę. Ukraińscy politycy zachowują się tymczasem jak rozwydrzone dzieci, kolejny raz udowadniając światu, że nie należy ich traktować poważnie i wszelkie ważne decyzje załatwiać z Moskwą, a nie z Kijowem
Oby tylko za trzydzieści lat nie płakali nad rozlanym mlekiem.
Oglądając migawki z wczorajszych obrad w Radzie Najwyższej, które obiegły świat, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ukraińską politykę śledzę od kilku dobrych lat, niektórych polityków poznałam osobiście i w zasadzie nic już nie powinno mnie dziwić.
A jednak.
Sytuacja martwi tym bardziej, że spór dotyczył pierwszorzędnie ważnej sprawy, która na wiele lat określi wzajemne relacje między Rosją a Ukrainą i położy się cieniem na przyszłe decyzje w kwestii polityczno – wojskowych sojuszy Kijowa (rosyjscy politycy już dziś mówią, że w sprawie NATO oba państwa powinny mówić jednym głosem). Rosyjska Flota Czarnomorska zostanie na Krymie do 2042 r. To długie trzydzieści lat w ciągu których może się wydarzyć wiele i choć pisanie na tej podstawie jakichkolwiek scenariuszy przypomina wróżenie z fusów, jedno jest jednak pewne: decyzja ma ogromne znaczenie dla całego regionu, w tym dla nas.
Zamiast merytorycznej dyskusji, z analizą wszystkich za i przeciw, poszły w ruch jajka i świece dymne. W ogólnym bałaganie i atmosferze skandalu mało kto zwrócił uwagę na fakt, że za ratyfikacją ukraińsko – rosyjskiej umowy zagłosowali nawet ci deputowani rządzącej koalicji, których tego dnia nie było na sali obrad. Przedstawiciele Partii Regionów tłumaczyli później, że nie ma to znaczenia, ponieważ obowiązuje w tej sprawie dyscyplina koalicyjna.
Nie ma znaczenia? W takim razie po co w ogóle bawić się w udawanie demokracji. Takie podejście do reguł praworządności niepokoi jeszcze bardziej niż przedłużona obecność rosyjskich okrętów na Krymie.
Rosyjska Duma jednogłośnie zatwierdziła umowę. Ukraińscy politycy zachowują się tymczasem jak rozwydrzone dzieci, kolejny raz udowadniając światu, że nie należy ich traktować poważnie i wszelkie ważne decyzje załatwiać z Moskwą, a nie z Kijowem
Oby tylko za trzydzieści lat nie płakali nad rozlanym mlekiem.