Przedłużające się ponowne przeliczanie głosów oznacza dalsze opóźnienie w ogłoszeniu ostatecznych wyników trwającego już prawie dwa miesiące procesu wyborczego i może zagrozić osiągniętej w Iraku kruchej stabilności. Przeliczenie głosów w Bagdadzie nakazała komisja rewizyjna po odwołaniu w sprawie wyników wyborów złożonym przez koalicję Państwo Prawa szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego. Koalicja ta zajęła przy niewielkiej różnicy głosów drugie miejsce w wyborach, zdobywając 89 mandatów. Wygrało ugrupowanie Irakija byłego premiera Ijada Alawiego, które zdobyło 91 mandatów. Koalicja Malikiego ma nadzieję, że ponowne przeliczenie głosów zmieni rezultaty wyborów na jej korzyść.
Polecając ponowne liczenie głosów w Bagdadzie, gdzie mieszka prawie jedna czwarta mieszkańców kraju, komisja odrzuciła wnioski o przeliczenie głosów w innych częściach państwa. Według komisarz wyborów Hamdii al-Husejni, liczenie głosów w Bagdadzie odbędzie się w hotelu "Raszid" w silnie strzeżonej tzw. zielonej strefie, gdzie znajdują się ambasada USA i biuro premiera. Na stolicę przypada 68 mandatów w parlamencie liczącym 325 posłów.
Komisja rewizyjna podejmie 10 maja decyzję, czy pozbawić mandatów dziewięć osób, które uzyskały w ostatnich wyborach miejsca w parlamencie i które wcześniej należały do partii Baas Saddama Husajna. O ich skreślenie z listy deputowanych wystąpiła niezależna Komisja Sprawiedliwości i Niezależności, której zadaniem jest blokowanie byłym baasistom udziału w życiu publicznym. Ewentualne anulowanie mandatów może zachwiać obecną przewagę świeckiego bloku Irakija Alawiego.
PAP, arb