Tysiące osób zebrały się w centrum Tirany na demonstracji zorganizowanej przez socjalistów, którzy domagają się ponownego przeliczenia części głosów oddanych w wyborach parlamentarnych w czerwcu 2009 roku. Zwycięzca wyborów Albańska Partia Demokratyczna (PDSh) Salego Berishy ma wraz z koalicjantami 70 deputowanych w 140-osobowym parlamencie, a postkomuniści wraz sojusznikami - 66. Lewicowa partia Socjalistyczny Ruch na rzecz Integracji (LSI), dysponująca czterema mandatami, zgodziła się na koalicję z PDSh.
Socjaliści twierdzą, że część głosów została sfałszowana. Rząd odmawia nowego liczenia głosów, przypominając, że sąd odrzucił taką możliwość. Rzeczniczka prasowa socjalistów Armela Imeraj powiedziała, że wiec, który jest także oskarżeniem władz o to pogorszenie poziomu życia obywateli, będzie trwał do tego czasu, aż rząd zdecyduje się na reformy i przeliczenie głosów oddanych w wyborach. - To jest protest bezterminowy. Naszym jedynym scenariuszem jest opór i naszą jedyną metodą jest protest. Będziemy kontynuować demonstracje - zapowiedział przywódca Albańskiej Partii Socjalistycznej, mer Tirany Edi Rama.
Socjaliści przez całe miesiące nie pojawiali się w nowym parlamencie, lecz w lutym tego roku wreszcie złożyli przysięgę. Odmawiają jednak udziału w głosowaniach, co faktycznie komplikuje życie polityczne kraju.
W Albanii często dochodziło do parlamentarnego bojkotu, lecz obecnie krajowi, po wstąpieniu do NATO, zależy na ściślejszych związkach z Unią Europejską i bezwizowym ruchu z państwami UE, a Unia sygnalizowała, że bojkot parlamentu może mieć negatywny wpływ na starania Albanii o status kandydata do UE.PAP, arb