W momencie wybuchu pożaru w banku znajdowało się 20 osób - podały źródła w ateńskiej straży pożarnej.
Niektóre media, w tym państwowa telewizja i gazeta internetowa "Ta Nea", przerwały prowadzony tego dnia strajk, żeby poinformować o zabitych.
Demonstranci, skandujący hasło: "złodzieje, złodzieje", usiłowali przedrzeć się przez kordon policji strzegącej parlamentu i rozproszyli straż trzymającą wartę przed pomnikiem Nieznanego Żołnierza. Przed parlamentem doszło do gwałtownych starć między młodzieżą a policjantami.
W Salonikach na północy Grecji przez centrum przemaszerowało 20 tys. ludzi. Młodzież niszczyła okna sklepów i barów szybkiej obsługi. Wybuchły starcia między młodzieżą a policją, która odpowiedziała gazem łzawiącym.
W obu miastach demonstracje zwołano w ramach strajku generalnego, w proteście przeciwko planom oszczędnościowym przyjętym przez rząd w zamian za pomoc finansową Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Jak pisze agencja Associated Press, w sumie na greckie ulice mogło wyjść nawet 100 tysięcy ludzi.
Szef MFW Dominique Strauss-Kahn ostrzegł, że kryzys, pomimo podejmowanych wysiłków, może rozlać się na inne kraje. "Każdy musi pozostać wyjątkowo czujny" - powiedział Strauss-Kahn w opublikowanym w środę wywiadzie dla francuskiej gazety "Liberation".
"Całkowicie rozumiem złość Greków, niezrozumienie rozmiarów katastrofy gospodarczej, lecz Grecy muszą również zrozumieć, że bez tych środków sytuacja byłaby o wiele poważniejsza" - ocenił szef MFW.
Strajk generalny w Grecji, trzeci od lutego, spowodował paraliż komunikacji lotniczej, kolejowej i promowej. Nie działa sektor publiczny. Związki zawodowe przyznają, że pozbawiony funduszy rząd był zmuszony ograniczyć wydatki, by dostać 110 mld euro pożyczki od krajów strefy euro i od MFW, jednak ich zdaniem przez oszczędności najbardziej ucierpią najmniej zarabiający Grecy.
PAP, mm