Prom kursujący pomiędzy nowojorskimi dzielnicami Manhattan i Staten Island uderzył w przystań terminalu St. George na Staten Island. 55 osób odniosło obrażenia, z czego jedna jest w ciężkim stanie. Na miejscu pomocy udzielono 37 pasażerom, a 18 przetransportowano do szpitala.
Charles Rowe, rzecznik Straży Przybrzeżnej powiedział, że na promie w chwili wypadku byo 252 pasażerów i 18 członków załogi. Według niego, a także rzecznika nowojorskiej policji Paula J. Browne'a, przyczyną wypadku była najprawdopodobniej awaria silnika i utrata sterowności. W momencie gdy prom przygotowywał się do przycumowania przestało działać wspomaganie sterowania i doszło do zderzenia ze stacją dokującą – powiedział Browne.
Alicia Eason z Nashville w Tennessee, który była na promie powiedziała, że tuż przed uderzeniem w przystań usłyszała w głośnikach wypowiedziane przez kogoś słowo "red" (czerwony), a potem rozległ się alarm. To jeden z członków załogi krzyknął, by przygotować się na uderzenie. To się działo bardzo szybo – powiedziała Eason. - Byłam przerażona - dodała. - Wstrząsnęło całym moim ciałem, całe szczęście, że siedziałam. Policja pojawiła się bardzo szybko, zaczęła pomagać ludziom i to uspokoiło sytuację
Prom o imieniu Andrew J. Barberi, który uległ wypadkowi w sobotę, to ten sam, który brał udział w tragicznym wypadku w 2003 roku. Zginęło wówczas 11 osób. Barberi wrócił do służby po renowacji, kosztującej blisko 9 mln dolarów.
Ostatni wypadek promu na Staten Island miał miejsce w lipcu zeszłego roku. Wówczas w wyniku utraty zasilania również doszło do zderzenia z przystanią. Rannych zostało 15 osób.
Nowy Dziennik, Wall Street Journal, KK
Alicia Eason z Nashville w Tennessee, który była na promie powiedziała, że tuż przed uderzeniem w przystań usłyszała w głośnikach wypowiedziane przez kogoś słowo "red" (czerwony), a potem rozległ się alarm. To jeden z członków załogi krzyknął, by przygotować się na uderzenie. To się działo bardzo szybo – powiedziała Eason. - Byłam przerażona - dodała. - Wstrząsnęło całym moim ciałem, całe szczęście, że siedziałam. Policja pojawiła się bardzo szybko, zaczęła pomagać ludziom i to uspokoiło sytuację
Prom o imieniu Andrew J. Barberi, który uległ wypadkowi w sobotę, to ten sam, który brał udział w tragicznym wypadku w 2003 roku. Zginęło wówczas 11 osób. Barberi wrócił do służby po renowacji, kosztującej blisko 9 mln dolarów.
Ostatni wypadek promu na Staten Island miał miejsce w lipcu zeszłego roku. Wówczas w wyniku utraty zasilania również doszło do zderzenia z przystanią. Rannych zostało 15 osób.
Nowy Dziennik, Wall Street Journal, KK