Wymachując narodowymi flagami i śpiewając belgijski hymn, Brabansonkę, manifestanci wyrazili sprzeciw wobec jakiegokolwiek podziału kraju, apelując o skuteczną politykę i jedność Belgii, pogrążonej w kryzysie na skutek regionalnych animozji. Ich zdaniem, politycy powinni zająć się znacznie poważniejszymi sprawami, niż różnice językowe między francuskojęzycznymi Walonami i niderlandzkojęzycznymi Flamandami.
"Nie jesteśmy przeciwko Flandrii lub za Walonią, bo jesteśmy za Belgią" - powiedziała inicjatorka marszu, Marie-Claire Houard. Jak podkreśliła, Belgia jest jednym z państw prawa cieszących się największymi wolnościami na świecie. "Jeśli chcemy, by taka pozostała, musimy współpracować dla jej przyszłości. Ten kraj i jego mieszkańcy pilnie potrzebują mniej indywidualizmu, a więcej +belgijskiego podejścia+ i więcej solidarności" - dodała Houard.
Manifestacja przebiegła spokojnie i miała raczej apolityczny charakter. Jej uczestnicy nie deklarowali transparentami poparcia dla żadnej z partii, mimo zbliżających się wyborów parlamentarnych (13 czerwca). Wśród manifestantów dziennikarze dostrzegli jednak kilku polityków.
Przedterminowe wybory są skutkiem kolejnego fiaska prób przezwyciężenia animozji między Flamandami, którzy stanowią 60 proc. ludności w ponad 10-milionowej Belgii, a francuskojęzycznymi mieszkańcami Walonii i Brukseli. Nie powiodły się negocjacje, które miały położyć kres zadawnionym sporom koncentrującym się wokół wyborczych i językowych praw frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Celem rządu Yvesa Leterme'a było rozwiązanie tego konfliktu do czasu belgijskiej prezydencji w UE. Gdy to się nie udało, premier podał się do dymisji 22 kwietnia.
Jak oceniły belgijskie media, manifestacja przyciągnęła bardzo małą liczbę uczestników, zważywszy że w podobnym marszu za jednością Belgii w 2007 roku wzięło udział prawie 40 tys. osób.
Także sobotnia parada gejów i lesbijek w Brukseli przyciągnęła znacznie więcej uczestników - ponad 35 tys. według powołującej się na organizatorów agencji Belga. Manifestanci apelowali do przewodniczącego Rady Unii Europejskiej Hermana Van Rompuya, a także władz Belgii, która w lipcu przejmuje po Hiszpanii rotacyjną prezydencję w UE, o kres dyskryminacji homoseksualistów w Europie. Wzywali zwłaszcza do jak najszybszego przyjęcia nowej horyzontalnej dyrektywy unijnej zakazującej dyskryminacji ze względu na orientację seksualną w różnych obszarach życia.
PAP, mm