Francuzi mają serdecznie dosyć wprowadzonego w 1992 roku systemu karania punktami za nieprzestrzeganie przepisów drogowych. Twierdzą, że nadmiar przepisów prowadzi do ich nieprzestrzegania – stąd francuska rewolta.
W kwietniu we wszystkich francuskich dziennikach ukazał się czterostronicowy materiał, w którym władze tłumaczyły Francuzom działanie systemu karania punktami karnymi. Choć został on wymyślony w 1989 roku, a wszedł w życie trzy lata później, to wciąż wzbudza kontrowersje. – Zamiast walczyć w wykroczeniami, ciągle zajmujemy się ich tworzeniem – mówi Remy Josseaume, prawnik, szef organizacji zrzeszającej niezadowolonych z obecnych przepisów kierowców.
U swego początku, punkty karne miały pełnić funkcję wychowawczą, szczególnie nakierowaną na młodych kierowców. Z czasem stały się jednak instrumentem represyjnym. W imię ginących na drogach, prawodawcy wytoczyli ciężką artylerię do walki z tym, co do niedawna było drogowym drobiazgiem. Takie argumenty podnoszą przeciwnicy punktów karnych.
Francuzów denerwuje na przykład, że dostają punkty za zbyt szybką jazdę na autostradach. Z zazdrością patrzą na Niemców, którzy nie muszą się przejmować prędkością mknąc gdzieś między Berlinem a Frankfurtem. We Francji natomiast w przypadku znacznego przekroczenia prędkości samochód może zostać skonfiskowany. Odebranie telefonu przez kierowcę kosztuje dwa punkty. W przypadku młodych kierowców wystarczy dostać 6 punktów karnych i traci się prawo jazdy.
Josseaume tłumaczy, że we Francji łagodniej traktuje się złodziei niż kierowców. Nie wiadomo ile potrwa jeszcze kontestowanie francuskich przepisów. Według przeprowadzonego w kwietniu sondażu, 72 proc. Francuzów nie chce zaostrzenia przepisów drogowych. Modę na coraz ostrzejsze przepisy zapoczątkował w 2002 roku prezydent Jacques Chirac.
PP / Le Figaro
U swego początku, punkty karne miały pełnić funkcję wychowawczą, szczególnie nakierowaną na młodych kierowców. Z czasem stały się jednak instrumentem represyjnym. W imię ginących na drogach, prawodawcy wytoczyli ciężką artylerię do walki z tym, co do niedawna było drogowym drobiazgiem. Takie argumenty podnoszą przeciwnicy punktów karnych.
Francuzów denerwuje na przykład, że dostają punkty za zbyt szybką jazdę na autostradach. Z zazdrością patrzą na Niemców, którzy nie muszą się przejmować prędkością mknąc gdzieś między Berlinem a Frankfurtem. We Francji natomiast w przypadku znacznego przekroczenia prędkości samochód może zostać skonfiskowany. Odebranie telefonu przez kierowcę kosztuje dwa punkty. W przypadku młodych kierowców wystarczy dostać 6 punktów karnych i traci się prawo jazdy.
Josseaume tłumaczy, że we Francji łagodniej traktuje się złodziei niż kierowców. Nie wiadomo ile potrwa jeszcze kontestowanie francuskich przepisów. Według przeprowadzonego w kwietniu sondażu, 72 proc. Francuzów nie chce zaostrzenia przepisów drogowych. Modę na coraz ostrzejsze przepisy zapoczątkował w 2002 roku prezydent Jacques Chirac.
PP / Le Figaro