Podkreślił, że należy "wyciągnąć należytą lekcję z tej katastrofy", tzn. pamiętać, że - jak powiedział - "tradycyjne paliwa stają się coraz mniej dostępne, ich wydobycie będzie coraz droższe i będzie się łączyło z ekologicznymi kosztami, które będą ponosić nasze dzieci i wnuki".
Do katastrofy doszło wskutek uszkodzenia głowicy przeciwerupcyjnej w szybie naftowym na głębokości ponad 1,5 km. Firmy naftowe nie mają doświadczenia z awariami na tak dużych głębokościach, ale muszą tam wiercić, ponieważ zasoby łatwiej dostępne ulegają stopniowo wyczerpaniu.
Oczekuje się, że Obama zaapeluje do Kongresu o uchwalenie reformy energetycznej. W reformie ma się znaleźć plan rozwijania alternatywnych źródeł energii. Trudniejsze może się jednak okazać włączenie do niej forsowanej przez Demokratów propozycji podatku od emisji gazów cieplarnianych (głównie dwutlenku węgla), napotykającej opór biznesu. Obserwatorzy spodziewają się też, że we wtorkowym przemówieniu prezydent zarysuje plan prawnego zobowiązania koncernu BP - odpowiedzialnego za wyciek ropy - do utworzenia funduszu, z którego wypłacać się będzie odszkodowania biznesowi i obywatelom za szkody poniesione wskutek katastrofy.
Ogłaszając pomysł funduszu, Biały Dom nie podał jego wysokości. Przywódcy Demokratów w Senacie poinformowali jednak, że wysłali w tej sprawie list do BP, w którym domagają się, by koncern odłożył na ten cel 20 miliardów dolarów. W środę Obama ma się spotkać z kierownictwem BP, po raz pierwszy od czasu eksplozji na platformie wiertniczej 20 kwietnia, która spowodowała wyciek ropy. Prezydent jest krytykowany za dotychczasowe postępowanie w sprawie kataklizmu. Zdaniem krytyków, jego reakcja była nieco spóźniona; oczekiwano też bardziej stanowczego potępienia BP.
PAP, arb