Według zwolenników podsądnego, sprawa o kradzież była wymierzona w jego działalność dobroczynną. Samdrup został ponadto pozbawiony praw politycznych na pięć lat i musi zapłacić 10 tys. juanów (1500 dolarów) grzywny. Wyrok został ogłoszony przez sąd w okręgu Yanqi w Regionie Autonomicznym Sinkiang-Ujgur w północno-zachodnich Chinach, graniczącym z Tybetem.
Adwokat skazanego Pu Zhiqiang mówił, że podczas procesu doszło do nieprawidłowości. Żona aktywisty, która już zapowiedziała apelację, oskarża policję o torturowanie męża podczas wielomiesięcznego zatrzymania. Przed sądem oskarżony zeznał, że funkcjonariusze bili go, przez wiele dni nie pozwalali spać oraz podawali substancję, w wyniku której krwawiły mu oczy i uszy.
Zarzuty wobec Samdrupa, który zdobył tytuł filantropa roku 2006 przyznawany przez stację państwową CCTV, sięgają jeszcze 1998 roku, lecz nie zostały przedstawione aż do bieżącego roku. Oskarżonemu zarzucono zakup dywanów, wełnianych artefaktów i innych antyków w sklepie w Urumczi, stolicy Sinkiangu. Jak powiedział adwokat, jego klient kupił dzieła sztuki, ponieważ był nimi zainteresowany jako kolekcjoner, lecz nie wiedział, że pochodziły ze splądrowanych grobowców.
Jak pisze agencja Associated Press, do procesu Samdrupa doszło po tym, gdy ujął się za swoimi dwoma braćmi, również aktywistami, zatrzymanymi, gdy oskarżyli lokalne władze we wschodnim Tybecie o kłusownictwo zagrożonych gatunków. Młodszy brat Samdrupa, Chime Namgyal, odsiaduje najpewniej wyrok 21-miesięcy w obozie pracy pod zarzutem naruszenia bezpieczeństwa narodowego. Starszy brat, Rinchen Samdrup, miał stanąć przed sądem w tym tygodniu pod tym samym zarzutem, lecz termin rozprawy przełożono.
AP zauważa, że w Tybecie dochodzi do wzmożonych represji wobec tamtejszych intelektualistów, co jest echem zdławienia w marcu 2008 roku w stolicy Lhasie antychińskich protestów. Według oficjalnych danych w zamieszkach zginęły 22 osoby, ale rząd tybetański na uchodźstwie szacuje liczbę ofiar śmiertelnych na ponad 200.PP / PAP