Chiny mogą „na zawsze” zachować kontrolę nad Tybetem - oświadczył przedstawiciel chińskiego rządu podkreślając jednak, że chińska obecność w Lhasie w dalszym ciągu będzie wymagała twardej polityki. Jako główne zagrożenie dla tybetańskiego regionu zastępca przewodniczącego Partii Komunistycznej Hao Peng widzi bliżej nieokreślone „antychińskie” siły i wygnanego duchowego lidera Dalai Lamę.
- Mamy wystarczające możliwości i wiarę, żeby utrzymać stabilność w Tybecie na zawsze i ostatecznie osiągniemy nasz długoterminowy cel doprowadzenia tam do porządku i stabilności - powiedział Hao dziennikarzom zgromadzonym w Lhasie. - To co widzicie na ulicach, włączając w to policję i inne organy rządowe, to środki niezbędne do zachowania tej stabilności.
Hao Peng odnosił się do utrzymywania porządku po zamieszkach do których doszło w Lhasie w marcu 2008 roku. Zginęło wówczas 19 osób, a fala protestów rozniosła się na cały region i, jak podają protybetańskie grupy, łącznie w Tybecie mogło zginąć nawet 200 osób. Pekin odrzuca jednak oskarżenia o zbyt twardą politykę wobec Tybetu i twierdzi, że zainwestował miliardy dolarów w rozwój regionu i pomoc jego mieszkańcom.
- Sytuacja w Tybecie jest teraz stabilniejsza niż przed 14 marca - powiedział Hao wyjaśniając ciągłą obecność chińskich oddziałów w Tybecie. - Klika Dalai Lamy i inne antychińskie siły są oddane sprawianiu kłopotów w Tybecie. Właśnie dlatego musimy poczynić kroki zapewniające stabilność systemu prawnego i stabilność Tybetu - stwierdził zastępca sekretarza partii.
Hao Peng stwierdził też, że Pekin byłby w stanie przystąpić do rozmów z Dalai Lamą, ale tybetański lider musi zrezygnować z żądania niepodległości. - Najważniejsze punkty naszej polityki to żeby Dalai Lama porzucił tybetańską niepodległość, powstrzymał separatystyczne działania i uznał Tybet za nierozerwalną część Chin. Jak to uczyni, to drzwi ro rozmów ma zawsze otwarte - stwierdził partyjny oficjel.
Reuters, kk
Hao Peng odnosił się do utrzymywania porządku po zamieszkach do których doszło w Lhasie w marcu 2008 roku. Zginęło wówczas 19 osób, a fala protestów rozniosła się na cały region i, jak podają protybetańskie grupy, łącznie w Tybecie mogło zginąć nawet 200 osób. Pekin odrzuca jednak oskarżenia o zbyt twardą politykę wobec Tybetu i twierdzi, że zainwestował miliardy dolarów w rozwój regionu i pomoc jego mieszkańcom.
- Sytuacja w Tybecie jest teraz stabilniejsza niż przed 14 marca - powiedział Hao wyjaśniając ciągłą obecność chińskich oddziałów w Tybecie. - Klika Dalai Lamy i inne antychińskie siły są oddane sprawianiu kłopotów w Tybecie. Właśnie dlatego musimy poczynić kroki zapewniające stabilność systemu prawnego i stabilność Tybetu - stwierdził zastępca sekretarza partii.
Hao Peng stwierdził też, że Pekin byłby w stanie przystąpić do rozmów z Dalai Lamą, ale tybetański lider musi zrezygnować z żądania niepodległości. - Najważniejsze punkty naszej polityki to żeby Dalai Lama porzucił tybetańską niepodległość, powstrzymał separatystyczne działania i uznał Tybet za nierozerwalną część Chin. Jak to uczyni, to drzwi ro rozmów ma zawsze otwarte - stwierdził partyjny oficjel.
Reuters, kk