Stosunkowo niewielki w porównaniu z poprzednimi demonstracjami udział w proteście komentowany jest przez media jako objaw zmęczenia Greków akcjami przeciwko oszczędnościom nieuniknionym w obliczu głębokiego kryzysu. Przed parlamentem zgromadziło się, bijąc w bębenki i wznosząc okrzyki przeciwko zmniejszeniu płac średnio o 7 proc i podwyższeniu do 65 lat wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet, 12 000 osób. Czterokrotnie mniej niż podczas pierwszych protestów wiosną tego roku.
Mimo to śródmieście Aten od rano do godzin południowych było zamknięte dla ruchu, co spowodowało korki samochodowe w całej stolicy. Z powodu strajku przez cały dzień samoloty odlatywały z opóźnieniem, nie odpływały promy łączące Grecję kontynentalną z wyspami, nieczynne były urzędy.
Jedynie kupcy i restauratorzy słabo zareagowali na wezwanie do strajku generalnego: większość sklepów i barów w centrum Aten była otwarta. Deputowani do parlamentu będą głosowali około północy nad projektem ustawy emerytalnej, która stanowi jeden z najważniejszych projektów oszczędnościowych rządu socjalistów. Dotyczy ona około 500 000 osób. Rząd zobowiązał się do tych cięć wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej w zamian za pomoc w postaci 11 miliardów euro kredytu.
PAP, pp