Sarkozy oświadczył w środę, że wypowie przestępcom i handlarzom narkotyków "prawdziwą wojnę", nawiązując m.in. do zamieszek, do których doszło w weekend w miasteczku Saint-Aignan, w centralnej części kraju. Grupa uzbrojonych osób, prawdopodobnie pochodzenia romskiego, zaatakowała tam posterunek żandarmerii, spaliła wiele samochodów i zdemolowała budynki w odwecie za śmierć 22-letniego mężczyzny. Zginął on postrzelony przez żandarma, gdy według funkcjonariuszy po drobnej kradzieży próbował uciec samochodem przed pościgiem.
Nawiązując również do niedawnych zamieszek w Grenoble, Sarkozy zaznaczył, że zajścia w Saint-Aignan podkreślają "problemy, które rodzą zachowania niektórych nomadów (w oryginale "gens du voyage") i Romów". Zapowiedział likwidację nielegalnych obozowisk tych społeczności. Użyty przez szefa państwa typowo francuski termin "gens du voyage", oznacza dosłownie "ludzi wędrujących" i stanowi w prawie francuskim osobną kategorię ludności, której członkowie mają obywatelstwo francuskie, ale nie mają stałego miejsca zamieszkania.
Słowa prezydenta oburzyły organizacje Romów we Francji i stowarzyszenia obrony praw człowieka. "Ogłaszając deportację, nacechowaną etnicznie, wszystkich obozowisk z nieuregulowaną sytuacją, prezydent Republiki zdecydował się na rasistowskie napiętnowanie społeczności romskiej i nomadów" - tak zareagowała francuska Liga Praw Człowieka (LDH).
Słowa prezydenta skrytykował też wybitny francuski reżyser romskiego pochodzenia Tony Gatlif. Powiedział on dziennikowi "Liberation", że "Cyganie są łatwym celem ataków". "Nikt nie ośmiela się porywać w ten sposób na Ormian, przybyszów z krajów Maghrebu czy Żydów. Cyganie nie mają adwokata" - uważa Gatlif.
Specjaliści zwracają uwagę, że wypowiedź szefa państwa może umocnić istniejące wciąż we Francji antyromskie nieporozumienia i stereotypy. Wyjaśniają, że często myli się dawno osiadłych w tym kraju Francuzów pochodzenia cygańskiego i koczowniczych Romów, którzy zaczęli przybywać głównie z Rumunii i Bułgarii od 2007 roku - po przyjęciu tych państw do UE. "Trzeba zwrócić uwagę, że ci przybysze mają względnie nieduże znaczenie. Jest ich tylko (we Francji) od 12 do 15 tysięcy, co z punktu widzenia demograficznego jest marginalne" - uważa socjolog z uniwersytetu Paris V Jean-Pierre Liegeois.
Dla porównania - jak podaje dziennik "La Croix" - liczba Romów osiadłych od pokoleń we Francji, którzy porzucili na ogół wędrowny tryb życia, jest nieporównanie wyższa od "koczowników". Wynosi ona według szacunków 350 tysięcy osób.
PAP, PP