W tym tygodniu w Baltimore, stolicy stanu Maryland, odbywają się przesłuchania dyrektorów Pepco przed komisją usług publicznych. Domaga się ona wyjaśnień w imieniu poszkodowanych mieszkańców. Przedstawiciele władz stanowych zwrócili szefom firmy uwagę, że wyłączenia prądu następują nawet po krótkich burzach, a czasem nawet przy słonecznej pogodzie. Krytycy Pepco porównali jego pracę do usług w zacofanych krajach Trzeciego Świata.
Pepco tłumaczy się, że w 90 procentach przypadków przyczyną awarii prądu są drzewa łamiące się w czasie burzy i padające na przewody trakcji elektrycznej. Większość z nich to stare drzewa na terenach prywatnych posesji. Ich właściciele często nie pozwalają na ich ścięcie ekipom miejskim, które wysyła się w tym celu. Od dawna jednak wielu mieszkańców - zwłaszcza cudzoziemcy osiedli w Waszyngtonie - dziwi się, dlaczego niemal wszystkie linie elektryczne poprowadzone są tam w powietrzu, zamiast pod ziemią, chociaż wiadomo, że klimat w USA bardziej naraża linie napowietrzne na awarie.
Burze i huragany w USA są zwykle znacznie silniejsze niż w Europie. Południkowy układ pasm górskich w Ameryce powoduje gwałtowniejsze przemieszczanie się frontów atmosferycznych - stąd liczne tornada i trąby powietrzne, szczególnie w środkowej części kontynentu i na południu, nad Zatoką Meksykańską.
Krytykowani dyrektorzy Pepco obiecali poprawę, m.in. częstsze przycinanie gałęzi drzew, a także poprowadzenie części trakcji elektrycznej pod ziemią. Podkreślili jednak, że będzie to kosztowne i czasochłonne - dokonanie tych ulepszeń, jak powiedzieli, zabierze około czterech lat. Szefowie firmy nie wspomnieli ani słowem o podwyżce cen swoich usług. Zwykle jednak wzrost kosztów przerzucany jest na klientów.
PAP, arb