- Myślę, że ze względu na dobro kraju nie mamy alternatywy - oświadczył w piątek wieczorem Berlusconi, po naradzie z czołowymi politykami swej partii, Lud Wolności. Szef włoskiego rządu, powołując się na wyniki najnowszych sondaży, wyraził przekonanie, że wraz ze swymi sojusznikami z Ligi Północnej powinien uzyskać w wyborach ponad 50 procent głosów.
Głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Berlusconiego jest przewidziane w przyszłym miesiącu. Według obliczeń włoskich mediów, współzałożyciel Ludu Wolności, Fini, który atakuje Berlusconiego zarzucając mu "prywatę" w działaniach legislacyjnych, może liczyć na poparcie 34 deputowanych. Dodane do głosów opozycji wystarczyłyby, aby Berlusconi nie uzyskał wotum zaufania. Jednak Fini i jego zwolennicy zapowiedzieli już, że "w sprawach zasadniczej wagi dla kraju" skłonni są poprzeć rząd.
Według piątkowych komentarzy prasy włoskiej, szanse Finiego w ewentualnych wyborach parlamentarnych w grudniu są niewielkie. Jedyną siłą, która zdecydowanie opowiada się za przedterminowymi wyborami są sojusznicy Berlusconiego z Ligi Północnej - partii reprezentującej głównie interesy najbogatszej części Włoch, Lombardii.
Tymczasem największe ugrupowanie opozycyjne, bardzo niejednolita centrolewicowa Partia Demokratyczna i chrześcijańscy demokraci domagają się powołania "tymczasowego rządu jedności". Miałby on zmienić krytykowaną przez nich ordynację wyborczą, korzystną dla partii Berlusconiego. Dopiero wówczas byliby zainteresowani przeprowadzeniem przedterminowych wyborach. Kadencja obecnego parlamentu włoskiego kończy się w 2013 roku.
Prezydent Włoch Giorgio Napolitano kilka dni temu zdecydowanie wypowiedział się przeciwko przedterminowym wyborom. Wyraził obawę, że kampania przedwyborcza zaszkodzi "nieśmiałym" przejawom wychodzenia Włoch z kryzysu gospodarczego.PAP, ps