Polacy za burtą

Polacy za burtą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jaka piękna katastrofa - mógłby powiedzieć Grek Zorba o polskich wysiłkach, zmierzających do uzyskania dla naszych dyplomatów ważnych stanowisk w tworzonej właśnie unijnej dyplomacji. Choć lady Ashton mianowała już ponad stu ambasadorów, nie ma wśród nich żadnego Polaka.
Na katastrofę zanosiło się już od dosyć dawna. I uczciwe mówiąc, winę za to ponosi i ten, i dwa poprzednie rządy. Wina poprzednich polega na tym, że niewiele robiły, by pomagać Polakom w zdobywaniu ważnych stanowisk w Komisji Europejskiej, zwłaszcza dyrekcji odpowiedzialnej za stosunki zewnętrzne. A to z tej właśnie dyrekcji są rekrutowani kandydaci do pracy w unijnej dyplomacji.

Polska po pięciu latach swojego członkostwa, dorobiła się zaledwie kilkunastu Polaków na merytorycznych stanowiskach w tzw. relexie. Wina obecnego rządu polega na tym, że zbyt mało skutecznie walczył o zmianę reguł rekrutacji do unijnej dyplomacji - nasze szanse wzrosłyby, gdyby większy odsetek przyszłych dyplomatów unijnych mogli stanowić ludzie delegowani przez ministerstwa spraw zagranicznych krajów członkowskich. Wysiłki Jacka Saryusz-Wolskiego, który wraz z innymi polskimi eurodeputowanymi budował odpowiednie stanowisko Parlamentu Europejskiego niestety na niewiele się zdały, bo Parlament nie ma decydującego głosu w tej sprawie. Swoją drogą szkoda, że Polska nie zabiegała o wysokie stanowisko przy lady Ashton właśnie dla Saryusz-Wolskiego, który byłby idealnym kandydatem.

Fakt, że w gronie ponad stu ambasadorów nie ma żadnego Polaka pokazuje, jaka jest dzisiejsza pozycja Polski wewnątrz Unii. I tylko wątpliwym pocieszeniem jest informacja, że pozostałe z nowych krajów członkowskich są w niewiele lepszej sytuacji.