Netanjahu ocenił, że uznanie państwa Izrael przez Palestyńczyków pozwoliłoby wykluczyć "dodatkowe żądania". Nawiązał tu najwyraźniej do palestyńskich roszczeń w sprawie "prawa powrotu" 700 tysięcy palestyńskich uchodźców z 1948 roku. W 1948 roku kraje arabskie zaatakowały Izrael po przedstawieniu oenzetowskiego planu podziału brytyjskiego mandatu Palestyny pomiędzy Żydów i Arabów. Wojnę wygrały siły izraelskie, zajmując terytorium większe od przyznanego przez ONZ. Tereny, na których miało powstać państwo palestyńskie, włączyły do swoich terytoriów Egipt i Jordania. Szacuje się, że z terytorium Izraela uciekło lub zostało wówczas wypędzonych 700 tys. Palestyńczyków.
Premier Izraela wyraził przekonanie, że "można uczynić postęp w kierunku porozumienia, które przyniesie stabilizację i bezpieczeństwo obu narodom, a także stabilizację w regionie, jeśli Palestyńczycy przystąpią do zbliżających się negocjacji tak samo poważnie jak Izraelczycy". - Jestem świadom trudności i ich nie umniejszam, lecz fundamentalną sprawą jest to, czy strona palestyńska jest gotowa uczynić postępy w celu osiągnięcia pokoju, który na pokolenia ureguluje konflikt - powiedział izraelski premier.
2 września w Waszyngtonie Netanjahu i prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas mają wznowić bezpośrednie negocjacje pokojowe, zerwane w 2008 roku przez stronę palestyńską w proteście przeciwko izraelskiej ofensywie w Strefie Gazy.PAP, arb