Już drugi dzień tysiące Afgańczyków demonstrowały na wschodzie i północnym wschodzie kraju przeciw planom spalenia Koranu przez pastora z Florydy, choć duchowny wycofał się z tego pomysłu. Doszło do starć protestujących z siłami bezpieczeństwa.
Czterech manifestantów zostało poważnie rannych, kiedy afgańska policja otworzyła ogień w stronę tysięcy demonstrantów usiłujących dostać się do budynków administracji państwowej w Pul-i-Alam, stolicy prowincji Logar, około 70 km na południe od Kabulu. Demonstranci obrzucali budynki kamieniami.
W prowincji Badachszan na północnym wschodzie, gdzie siły bezpieczeństwa zastrzeliły jednego protestującego, w sobotę również doszło do kilkutysięcznych manifestacji. Na razie protesty przebiegają pokojowo. Nad bezpieczeństwem czuwa miejscowa policja - zapewniał szef policji w tej prowincji.
Do protestów doszło także w Kabulu i co najmniej czterech innych prowincjach Afganistanu. W stolicy zgromadziło się kilkaset osób, a około dwóch tysięcy przemaszerowało pod budynek rządowy w graniczącej z Iranem prowincji Farah. Protestowano również w położonych na północ od niej prowincjach Herat, Ghor i Badghis.
Tymczasem Pastor Terry Jones zapewnił w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji NBC, że "ani dzisiaj, ani nigdy" jego Kościół nie spali Koranu. Wcześniej zapowiadał, że zrobi to w sobotnią rocznicę zamachów terrorystycznych na USA z 11 września 2001 roku.PAP, arb