Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton mianowała 26 nowych szefów reprezentacji UE na świecie. Polacy obejmą dwie ambasady: w Jordanii oraz Korei Płd. Pierwszą placówką pokieruje Joanna Wronecka, była polska ambasador w Maroku, a drugą - Tomasz Kozłowski, były ambasador Polski w Pakistanie i były szef Departamentu Azji i Pacyfiku w polskim MSZ.
Sikorski powiedział, że jest bardzo zadowolony "z tego dobrego początku". Zastrzegł jednocześnie, że Polska nie będzie ustawać w staraniach o "kolejne, dobre, polskie nominacje w Unii Europejskiej, zarówno na placówkach, jak i w centrali". - Będziemy nadal zabiegać o to, aby reprezentacja geograficzna, ale też jeśli chodzi o płeć, była lepsza niż do tej pory - zaznaczył szef polskiej dyplomacji. Dodał, że nasz region oprócz Polaków reprezentuje jeszcze tylko jedna osoba: były premier Bułgarii Filip Dimitrow, który został ambasadorem UE w Gruzji.
- Od 9 miesięcy publicyści, niektórzy politycy wieszczyli porażkę w tych staraniach, żerując na tym, że siłą rzeczy nie mogliśmy ujawniać wszystkich naszych działań, które z natury rzeczy muszą pozostać poufne w tych sprawach. Ale koniec wieńczy dzieło - tłumaczył Sikorski. Odrzucił również sugestie, że dzisiejsze nominacje mogą nam utrudnić objęcie w przyszłości placówek, na których Polsce może bardziej zależeć, np. w Kijowie. - Jeśli Polacy wygrywają konkursy, jeśli pokazujemy, że mamy świetnych kandydatów, to to toruje drogę dla kolejnych sukcesów - zapewnił.
Poza wskazywaniem szefów unijnych placówek trwa też proces wyboru ścisłego kierownictwa Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) w centrali w Brukseli, gdzie - zgodnie z nieoficjalnymi informacjami - zastępcą sekretarza generalnego i jednym z dyrektorów też mają być Polacy. - To jest też kwestia, która budzi emocje i w której już kilkakrotnie ogłoszono klęskę, ale proszę zaufać naszym staraniom - odparł Sikorski, pytany o tę sprawę.
ESDZ ma osiągnąć zdolność operacyjną 1 grudnia, w pierwszą rocznicę wejścia w życie ustanawiającego ją Traktatu z Lizbony. Ta nowa quasi-instytucja z ponad 130 ambasadami na świecie ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej. Jedna trzecia pracowników ESDZ ma pochodzić z krajów UE, a reszta a być przeniesiona z unijnych instytucji, głównie z Dyrekcji ds. Stosunków Zewnętrznych Komisji Europejskiej. Obecnie w instytucji tej na około 600 pracowników przypada zaledwie około 30 Polaków.
PAP, arb