Sprawie konfliktu bliskowschodniego Obama poświęcił prawie połowę trwającego około 30 minut przemówienia. Powiedział, że rozumie dlaczego pesymistycznie ocenia się perspektywy pokoju między Izraelem a Palestyńczykami, ale podkreślił, że nie można się poddawać takim nastrojom, gdyż stawka jest zbyt wysoka. Jak oświadczył, bez pokojowego porozumienia "przeleje się więcej krwi" na Bliskim Wschodzie i "Ziemia Święta stanie symbolem naszych rozbieżności, zamiast być symbolem ludzkiej wspólnoty".
- Jeżeli pokojowe porozumienie nie zostanie osiągnięte, Palestyńczycy nie zaznają dumy i godności, jaka łączy się z posiadaniem własnego państwa", a Izrael "nie zazna pewności i bezpieczeństwa, jakie towarzyszą posiadaniu suwerennych i stabilnych sąsiadów, przywiązanych do idei pokojowego współistnienia - przekonywał. USA pośredniczyły niedawno we wznowieniu w Waszyngtonie dialogu izraelsko-palestyńskiego. Obama zaapelował do Izraela o przedłużenie moratorium na budowę osiedli na ziemiach okupowanych, ale wezwał też do kontynuowania rozmów niezależnie od rozstrzygnięcia sprawy moratorium. Mówiąc o demokracji i prawach człowieka, prezydent USA podkreślił uniwersalność tych wartości - kwestionowaną przez przywódców niektórych krajów. Oświadczył, że "każdy kraj będzie podążać drogą zgodną ze swoją kulturą", ale zaznaczył, że "doświadczenie pokazuje, iż historia jest po stronie wolności".
- Obowiązkiem rządu jest umacniać władzę ludzkich jednostek, a nie ją osłabiać. Dotyczy to także społeczeństwa obywatelskiego. Dzieje postępu ludzkości zostały ukształtowane przez ludzi mających wolność zrzeszania się, organizacje pozarządowe walczące o demokratyczne zmiany i wolne media. Widzieliśmy to wszędzie - od obywateli Republiki Południowej Afryki, którzy przeciwstawili się apartheidowi, poprzez Polaków z Solidarności, aż do Amerykanów, którzy maszerowali domagając się praw dla wszystkich ras, włącznie z moją - powiedział prezydent. Obama oświadczył też, że w wyniku kryzysu 2008 r. świat znalazł się u progu katastrofy ekonomicznej, ale udało się przed nią uratować, dzięki reformie systemu finansowego i uniknięciu pokusy protekcjonizmu. - Nie możemy jednak spocząć, dopóki zasiane ziarna wzrostu nie przyniosą wszystkim pomyślności - powiedział.
Poprzedniego dnia amerykański prezydent przemawiał na spotkaniu przywódców państw na temat Milenijnych Celów Rozwoju - ONZ-owskiej inicjatywy pomocy najbiedniejszym krajom w poprawieniu wskaźników postępu ekonomicznego i społecznego. W przemówieniu tym podkreślił, że pomoc USA dla biednych krajów pomoże także Ameryce w przyspieszeniu wzrostu ekonomicznego.
W czwartkowym wystąpieniu na sesji powtórzył także znane stanowisko USA w sprawie Iranu. - Drzwi pozostają otwarte dla dyplomacji, jeżeli Iran postanowi przez nie przejść. Rząd irański musi jednak potwierdzić światu, że ma rzeczywiście pokojowe intencje, rozbudowując swój program nuklearny.(...) Jeżeli Iran nie wypełni swoich obowiązków, musi być pociągnięty do odpowiedzialności - powiedział. W czasie pobytu w Nowym Jorku Obama ma się jeszcze spotkać z przywódcami niektórych państw, m.in. Chin, Japonii, Kolumbii i Kirgistanu. W czwartek wieczorem (czasu lokalnego) wyda wraz z małżonką przyjęcie dla przybyłych na sesję ONZ przedstawicieli państw w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej. Na spotkaniu będzie obecny m.in. polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
ap, PAP