Rywalizacja o olbrzymie zasoby surowców naturalnych w rejonie Arktyki może doprowadzić do nowych konfliktów. Najbardziej radykalny scenariusz rozwoju zdarzeń to… rozłam w NATO.
Arktyka to obecnie jeden z najbardziej łakomych kąsków na mapie świata. Podejrzewa się, że region ten może skrywać pod pokrywą grubego lodu nawet 412 miliardów baryłek ropy naftowej i trzecią część światowych zapasów gazu ziemnego. Do tego dochodzą także bogate zapasy innych surowców. Arktyka jest więc niezbadaną i wciąż czekającą na eksploatację gigantyczną kopalnią wartą setki miliardów dolarów. Nic więc dziwnego, że wielkie światowe firmy niczym dawni kolonizatorzy ruszają na podbój tego regionu. Shell zainwestował w ten obszar już ponad 2 miliardy dolarów, a BP o połowę mniej. Powstał również projekt imponującego rurociągu biegnącego z Arktyki przez Kanadę do Stanów Zjednoczonych. To jednak dopiero zapowiedź rozgrywki o skryte pod lodem skarby.
Arktyka oferuje tak wiele bogactw, że spór o to kto będzie głównym beneficjentem jej eksploatacji zachwiał solidarnością członków NATO. Kontrolę nad złożami chcą przejąć nie tylko Rosjanie i Chińczycy, ale również Duńczycy, Norwegowie, Amerykanie, Finowie i Kanadyjczycy. Póki co spór toczy się jedynie w wymiarze politycznym. Niektóre z państw chcą udowodnić, że pewne rejony Arktyki z prawnego i geograficznego punktu widzenia należą do nich. Ale jeśli za jakiś czas na świecie zacznie brakować surowców energetycznych, a czapa lodowa na Arktyce zacznie się topić, politykę mogą zastąpić czołgi i myśliwce, bo wojna to przecież „polityka prowadzona za pomocą innych środków".
Szef NATO zdaje się być świadomy zagrożeń związanych z rywalizacją o Arktykę – Anders Fogh Rassmussen stwierdził ostatnio, że „któregoś dnia w Arktyce znajdą się żołnierze". Pół biedy jeśli będą to żołnierze reprezentujący całe NATO – istnieje bowiem ryzyko, że spór o surowce podzieli dzisiejszych sojuszników – choćby Kanadyjczyków i Amerykanów. Żadne z państw nie zamierza bowiem rezygnować i chce wykroić dla siebie jak największy kawałek arktycznego tortu.
Rywalizujące o Arktykę państwa już zwiększają zaangażowanie wojskowe w tym regionie. Rosja wznowiła wykorzystywanie porzuconej wiele lat temu bazy na dalekiej północy. Z kolei Kanadyjczycy zwiększają wydatki na działania arktyczne – buduję nową bazę marynarki wojennej i flotę okrętów. Kanada nie ukrywa, że chodzi o zdobycie kontroli nad surowcami, bo wyścig już się rozpoczął. Jak stwierdził otwarcie premier tego kraju, „gra o Arktykę jest prosta – albo działasz, albo przegrywasz". A nikt przecież nie lubi przegrywać.
Arktyka oferuje tak wiele bogactw, że spór o to kto będzie głównym beneficjentem jej eksploatacji zachwiał solidarnością członków NATO. Kontrolę nad złożami chcą przejąć nie tylko Rosjanie i Chińczycy, ale również Duńczycy, Norwegowie, Amerykanie, Finowie i Kanadyjczycy. Póki co spór toczy się jedynie w wymiarze politycznym. Niektóre z państw chcą udowodnić, że pewne rejony Arktyki z prawnego i geograficznego punktu widzenia należą do nich. Ale jeśli za jakiś czas na świecie zacznie brakować surowców energetycznych, a czapa lodowa na Arktyce zacznie się topić, politykę mogą zastąpić czołgi i myśliwce, bo wojna to przecież „polityka prowadzona za pomocą innych środków".
Szef NATO zdaje się być świadomy zagrożeń związanych z rywalizacją o Arktykę – Anders Fogh Rassmussen stwierdził ostatnio, że „któregoś dnia w Arktyce znajdą się żołnierze". Pół biedy jeśli będą to żołnierze reprezentujący całe NATO – istnieje bowiem ryzyko, że spór o surowce podzieli dzisiejszych sojuszników – choćby Kanadyjczyków i Amerykanów. Żadne z państw nie zamierza bowiem rezygnować i chce wykroić dla siebie jak największy kawałek arktycznego tortu.
Rywalizujące o Arktykę państwa już zwiększają zaangażowanie wojskowe w tym regionie. Rosja wznowiła wykorzystywanie porzuconej wiele lat temu bazy na dalekiej północy. Z kolei Kanadyjczycy zwiększają wydatki na działania arktyczne – buduję nową bazę marynarki wojennej i flotę okrętów. Kanada nie ukrywa, że chodzi o zdobycie kontroli nad surowcami, bo wyścig już się rozpoczął. Jak stwierdził otwarcie premier tego kraju, „gra o Arktykę jest prosta – albo działasz, albo przegrywasz". A nikt przecież nie lubi przegrywać.