Wniosek o likwidację rejestru broni długiej wszedł do prac parlamentarnych jako własna inicjatywa jednej z konserwatywnych deputowanych, a rząd Stephena Harpera poparł tę propozycję. Rząd uznał, że rejestr jest nieprzydatny i za drogi. W ubiegłym roku prawo znoszące rejestr zostało w pierwszych czytaniach przyjęte przez parlament.
NRA naciskała?
Potem rozpętała się polityczna burza. Z jednej strony przeciwko ustawie wystąpiły organizacje ofiar i ich rodzin, lekarze, organizacje kobiece, a także policja. Rządowi zarzucano, że opóźnił o kilka miesięcy publikację raportu policyjnego dowodzącego skuteczności rejestru i zwracał miliony dolarów opłat rejestrującym broń, choć w założeniu funkcjonowanie rejestru miało być finansowane właśnie z tych opłat. W tygodniach poprzedzających ostateczne głosowanie pojawiły się też zarzuty, że na likwidację rejestru broni długiej naciskała wpływowa organizacja lobbingowa z USA, National Rifle Association (NRA). Możliwe naciski NRA na kanadyjskich polityków stały się tematem skandalu.
Temperatura wyjątkowo ożywionej jak na Kanadę politycznej debaty szybko rosła przed nocnym głosowaniem w minioną środę. Żaden problem polityczny nie wywołał w ostatnich miesiącach takich emocji, poza ostrą dyskusją w sprawie zniesienia przez rząd obowiązkowości rozszerzonego formularza spisu powszechnego (bardzo szczegółowe informacje uzyskiwane w ten sposób są ważne dla polityków, władz lokalnych i gospodarki). W debacie o rejestrze broni pojawiły się nawet uszczypliwe bon moty o "torontońskich elitach", a więc liberałach - zwolennikach rejestru. Pojawiła się też rzadka w kanadyjskiej debacie publicznej opozycja miasto-farmerzy.
W ostatnich dniach trwało nerwowe liczenie głosów, ponieważ deputowani NDP głosowali bez dyscypliny klubowej. Ostatecznie rejestr został utrzymany stosunkiem 153 do 151 głosów.
Lider liberałów Michael Ignatieff zapowiedział prace nad zmianą zasad rejestru, by był on bardziej do przyjęcia dla farmerów i myśliwych dzięki np. zniesieniu opłat za rejestrację. Ale premier Harper już uprzedza, że to nie koniec prób likwidacji rejestru. W następnej kampanii wyborczej do parlamentu sprawa rejestru i rozgrywka miasto-farmerzy mają stać się jednym z punktów wyborczego programu konserwatystów.
zew, PAP