Raport oskarża siły Rwandy i Ugandy o udział w atakach na uchodźców Hutu i zaleca wspólnocie międzynarodowej doprowadzenie do osądzenia winnych. Publikacja wywołała zdecydowany sprzeciw władz Ugandy i Rwandy, które uznały, że dokument jest "niebezpieczny i błędny". Minister spraw zagranicznych Rwandy Louise Mushikiwabo określiła publikację jako próbę napisania na nowo historii jej kraju.
W ubiegłym miesiącu, gdy fragmenty publikacji wyciekły do mediów, Uganda i Rwanda zagroziły wycofaniem swoich żołnierzy z ONZ-owskich misji pokojowych, m.in. w sudańskim Darfurze. Zdaniem obserwatorów ostateczna wersja raportu została nieco złagodzona.
W 1994 roku, po ludobójstwie w Rwandzie, kiedy to około 1 mln ludzi z plemienia Tutsi zostało wymordowanych przez ekstremistów Hutu, właśnie do Zairu zbiegło - w obawie przed odwetem - wielu Hutu. Tam byli ścigani przez siły lojalne wobec obecnego prezydenta Rwandy Paula Kagame. Raport ONZ obciąża te siły odpowiedzialnością za zabójstwa dziesiątek tysięcy cywilnych uchodźców Hutu, którzy uciekli z kraju razem z rebeliantami.
W opinii Amnesty International publikacja raportu jest "znaczącym krokiem naprzód", ale niezbędne jest postawienie przed wymiarem sprawiedliwości osób odpowiedzialnych za zbrodnie. W wydanym oświadczeniu AI nakłania władze DR Konga i ONZ do powołania w trybie pilnym grupy roboczej oraz "opracowania długoterminowego, kompleksowego działania, aby położyć kres bezkarności osób, które popełniły zbrodnie w ciągu dekady objętej raportem, jak również po roku 2003".
"W raporcie stwierdzono, że mimo przerażających zbrodni popełnionych w DRK przez dziesiątki tysięcy sprawców, od roku 1993 miało miejsce tylko 12 procesów, wszystkie z nich w sądach wojskowych, a nie cywilnych. Tylko dwa procesy dotyczyły zbrodni popełnionych między rokiem 1993 a czerwcem roku 2003" - zwraca uwagę AI.
zew, PAP