Vay zauważa, że jedna z węgierskich organizacji ochrony środowiska przed czterema laty alarmowała rząd w sprawie zagrożenia, jakie stanowią zbiorniki z toksycznymi odpadami usytuowane w pobliżu rzek i źródeł wody pitnej. Wskazywała też na zły stan techniczny zbiorników, ale władze zlekceważyły te ostrzeżenia. Według Vaya w dotkniętym katastrofą rejonie Veszprem, Gyor-Moson-Sopron oraz Vas znajdują się 2-3 zbiorniki tego samego typu, co zbiornik w Ajka. W całym kraju jest ich ok. 20. Najgorsza sytuacja panuje we wsiach Kolontar i Devecser, w których wprowadzono stan wyjątkowy i gdzie wszystko pokryte jest czerwonym osadem.
Zdaniem Vaya kryzys wykazał nieprzygotowanie władz zarówno od strony technicznej, jak i organizacyjnej do radzenia sobie z sytuacją nadzwyczajną. Zasięg katastrofy będzie jego zdaniem zależał w dużym stopniu od tego, czy uda się powstrzymać spływ toksycznych substancji z nurtem rzek Mascal i Torna oraz od pogody. Ocieplenie i wiatr spowodowałyby rozprzestrzenianie się trujących związków chromu, ołowiu i cynku w powietrzu.
PAP, arb