- Prezydent powiedział, że zrealizowanie tej reformy jest obowiązkiem i że doprowadzimy ją do końca - relacjonowała prasie słowa Sarkozy'ego sekretarz stanu ds. rodziny w ministerstwie pracy Nadine Morano. - Uliczne protesty nie sprawią, że wycofamy się z reformy, która jest niezbędna - dodała sekretarz stanu. Jej relację potwierdził rzecznik rządu i zarazem minister edukacji Luc Chatel. Według niego, Sarkozy wspomniał też w środę, że członkowie rządu powinni mimo protestów "zachować zimną krew i determinację".
Po poprzednich, wrześniowych manifestacjach i strajkach prezydent Francji zapowiedział możliwość pewnych ustępstw wobec protestujących. Podtrzymał jednak główne założenia reformy, w tym podniesienie o dwa lata progów emerytalnych: minimalnego wieku przejścia na emeryturę z 60 do 62 lat oraz wieku, od którego będzie przysługiwać pełna emerytura, z 65 do 67 lat. Obie te zmiany zostały już przyjęte przez parlament. Jednak związki zawodowe wciąż liczą na ustępstwa władz.
W środę rozpoczęty dzień wcześniej strajk przeciw tym zmianom kontynuują kolejarze i pracownicy transportu publicznego w Paryżu i innych miastach Francji. Protesty są jednak znacznie słabsze niż dzień wcześniej - pracę przerwała jedna czwarta kolejarzy, we wtorek było ich 40 proc.
Jednocześnie strajk przeciw reformie emerytalnej obejmuje wciąż rafinerie. Według agencji AFP, w środę w 8 z nich na 12 w całym kraju wstrzymano w środę całkowicie produkcję. Zamknięte są wszystkie rafinerie koncernu Total. Związkowcy nie zdecydowali jeszcze o ewentualnym kontynuowaniu protestu. Specjaliści obawiają się, że jeśli zawieszenie produkcji w rafineriach potrwa jeszcze tydzień, zacznie brakować paliwa na stacjach benzynowych. Tę groźbę zwiększa jeszcze strajk załogi portu w Marsylii, gdzie od 17 dni czekają na rozładunek dziesiątki tankowców z surową ropą naftową i produktami petrochemicznymi. Związkowcy z paryskich szkół podstawowych wezwali w środę do kolejnego strajku nauczycieli począwszy od czwartku.
Dziennik "Le Monde" prognozuje, że związkowcy "nie zdołają skłonić do ustępstw prezydenta". Ale, w opinii gazety, triumf Sarkozy'ego będzie okupiony ciężkimi stratami. - Obecnie bardzo niepopularny w sondażach, może odczuć "efekt bumerangu" w czasie kolejnych wyborów prezydenckich w 2012 roku - twierdzi gazeta.
zew, PAP