W Sanie zatrzymano w sobotę kobietę, którą podejrzewa się o wysłanie pakunków. Przedstawiciel sił bezpieczeństwa powiedział, że udało się ją zidentyfikować dzięki numerowi telefonu na przechwyconych paczkach. Jemeńska organizacja obrony praw człowieka Hood zakwestionowała w niedzielę winę zatrzymanej. Według przedstawiciela organizacji Abdela Rahmana Barmana "w tej sprawie jest więcej niż jeden znak zapytania".
- Świetnie wiemy, że Al-Kaida nigdy nie pozostawia żadnych śladów, jest więc niemożliwe, by ta młoda dziewczyna poszła do biur dwóch firm pozostawiając swój numer telefonu na paczkach - argumentował.
Jak podał rzecznik linii Qatar Airways, znaleziona w Dubaju w samolocie do USA paczka zawierająca materiały wybuchowe leciała dwoma różnymi maszynami pasażerskimi. Przesyłka dotarła do Dubaju w Emiratach Arabskich z Ad-Dauhy w Katarze, dokąd przewieziono ją innym samolotem ze stolicy Jemenu Sany - oznajmił rzecznik, który nie podał swojego nazwiska.Amerykańska sekretarz bezpieczeństwa narodowego Janet Napolitano i policja w Dubaju podali w sobotę, że znalezione w Dubaju i w Wielkiej Brytanii przesyłki z materiałami wybuchowymi mają cechy charakterystyczne dla Al-Kaidy.
Materiały wybuchowe przygotowane do zdetonowania znaleziono w piątek w lecących z Jemenu do USA samolotach podczas ich międzylądowania w Wielkiej Brytanii i w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Samoloty transportowe należały do firm UPS i FedEx. Paczki były wysłane z Jemenu do synagog w USA.pap, em