Obama rozczarował
Według najnowszego sondażu "Wall Street Journal" i telewizji NBC, spośród tzw. prawdopodobnych wyborców, czyli tych, którzy zapowiadają, że na pewno wezmą udział w głosowaniu, 49 procent ma nadzieję, że w Kongresie większość zdobędzie GOP, natomiast 43 procent liczy na przewagę Demokratów. Na niekorzyść tych ostatnich działa przede wszystkim stagnacja gospodarki - mimo oficjalnego zakończenia recesji bezrobocie nie maleje, utrzymując się na poziomie bliskim 10 procent (obecnie 9,7 proc.). Większość niezależnych wyborców, którzy w dwupartyjnym systemie w USA są zwykle "języczkiem u wagi" i którzy w wyborach prezydenckich w 2008 r. masowo poparli Baracka Obamę jest teraz rozczarowanych jego rządami i polityką demokratycznej większości w Kongresie.
Niemal zawsze w wyborach, które odbywają się w połowie kadencji prezydenckiej, partia rządzącego prezydenta traci znaczną liczbę miejsce w Kongresie. Obecną sytuację porównuje się do wyborów w 1994 roku, kiedy to po dwóch latach kadencji Billa Clintona Demokraci utracili większość w obu izbach federalnej legislatury.
Sarah Palin w natarciu
Z sondaży wynika też, że Republikanie mają znacznie większą motywację do walki o odzyskanie kontroli w Kongresie niż pogrążeni w politycznej apatii Demokraci. W dużym stopniu przyczyniła się do tego Partia Herbaciana (Tea Party) - prawicowy ruch przeciwstawiający się polityce Obamy; ruch ten w kwestiach gospodarczych postuluje zmniejszenie deficytu budżetowego, redukcję wydatków rządowych i obniżanie podatków. Krytykuje też reformę systemu ubezpieczeń zdrowotnych Obamy, nazywając go socjalistą. Partię Herbacianą wspiera energicznie była kandydatka na wiceprezydenta USA z ramienia GOP, Sarah Palin. Wielu działaczy Partii Herbacianej wygrało prawybory w Partii Republikańskiej z bardziej umiarkowanymi politykami GOP popieranymi przez partyjny establishment.
Wynik wyborów do Senatu zależy od rezultatu wyścigów w kilku kluczowych stanach; w Nevadzie, Illinois, Kentucky, Wisconsin, Kolorado i na Florydzie. Jeżeli GOP zdobędzie większość w Izbie Reprezentantów, stanowisko przewodniczącego Izby - trzecie w formalnej hierarchii władzy w USA (po prezydencie i wiceprezydencie) przejmie obecny lider mniejszości, John Boehner.
Chociaż wtorek 2 listopada jest oficjalnym dniem wyborów, Amerykanie głosują już od kilku tygodni w systemie tzw. wczesnego głosowania, które ma ułatwić potem liczenie głosów.
zew, PAP