Odpowiadając na apele opozycji o dymisję, oświadczył: "Pozostaję mimo codziennych, bezpodstawnych ataków kierowanych pod moim adresem i pozostanę tak długo, jak długo Włosi będą mi udzielać swego poparcia". - Nigdy nie zaniedbaliśmy naszych obowiązków - powiedział Berlusconi, wyrażając następnie przekonanie, że dzięki jego rządowi Włochy "stały się jeszcze raz protagonistą" na arenie międzynarodowej.
Rozłamowej grupie zwolenników swego byłego sojusznika, przewodniczącego Izby Deputowanych Gianfranco Finiego szef rządu postawił ultimatum, domagając się, aby natychmiast zadeklarowała poparcie dla gabinetu albo gotowość doprowadzenia do kryzysu rządowego. Odnosząc się wyraźnie do zarzutów dotyczących tzw. Rubygate, czyli jego znajomości z nieletnią uczestniczką frywolnych przyjęć w jego domu, premier zasugerował, że sprawa ta może być "wendettą" świata przestępczego za sukcesy jego rządu w walce z mafią.
W pierwszych komentarzach opozycja podkreśla, że przemówienie Silvio Berlusconiego miało charakter wyborczy, i to zdaniem polityków centrolewicy świadczy o zbliżającym się nieuchronnie kryzysie rządowym.
zew, PAP