Wybory parlamentarne w Birmie nie będą wolne, nie będą też wstępem do reform demokratycznych - oświadczyli przedstawiciele Instytutu Lecha Wałęsy, apelując do wspólnoty międzynarodowej, by nie uznała wyników wyborów, które mają się odbyć w niedzielę, 7 listopada. Instytut wzywa też do wykorzystania wszelkich środków dyplomatycznych w celu wsparcia trójstronnego dialogu między rządzącą w Birmie juntą, opozycją demokratyczną i grupami etnicznymi.
Według wielu międzynarodowych organizacji zaangażowanych w kwestię birmańską wybory w Birmie nie mogą być wolne m.in. dlatego, że w tamtejszych więzieniach pozostaje ponad 2100 więźniów politycznych, w tym ponad 400 członków głównej partii opozycyjnej - Ligi na Rzecz Demokracji (NLD). Instytut przypomina też, że nadal są prowadzone działania wojskowe przeciwko grupom etnicznym, surowe prawa wyborcze uniemożliwiają partiom politycznym prowadzenie wolnych kampanii wyborczych, a media są ocenzurowane i stronnicze wobec partii popierających juntę.
"Wraz z dwudziestoma innymi europejskimi organizacjami, zajmującymi się kwestiami birmańskimi, wzywamy wspólnotę międzynarodową, by nie uznawała wyników tegorocznych wyborów birmańskich oraz wymogła powrót do dialogu, prowadzonego pod auspicjami ONZ, między wojskowym rządem, ruchem demokratycznym, któremu przewodniczy Laureatka Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, i przedstawicielami mniejszości etnicznych. Wzywamy również do utworzenia komisji śledczej ONZ, która zajęłaby się prawdopodobnymi zbrodniami wojennymi i zbrodniami przeciwko ludzkości w Birmie" - napisano w oświadczeniu wydanym przez Instytut Lecha Wałęsy.PAP, arb