Proponowane zmiany w ustawie zakładały m.in., że zgromadzeń i innych akcji protestacyjnych nie mogłyby organizować osoby fizyczne bądź prawne, które wcześniej były pociągane do odpowiedzialności administracyjnej za złamanie tego aktu prawnego. Organizatorzy zgromadzeń lub innych manifestacji nie mogliby również informować o planowanych akcjach do czasu uzyskania zgody władz na ich przeprowadzenie. Miedwiediew ocenił, że "zmiany utrudnią swobodną realizację konstytucyjnego prawa obywateli do przeprowadzania zgromadzeń, wieców, demonstracji, pochodów i pikiet". Prezydent dodał, że akcje publiczne są "jedną z najskuteczniejszych form wywierania wpływu na działalność organów władzy państwowej i samorządu terytorialnego".
Z inicjatywą zaostrzenia przepisów o zgromadzeniach wystąpiły w kwietniu trzy partie popierające rząd Władimira Putina: kierowana przez premiera Jedna Rosja, socjalistyczna Sprawiedliwa Rosja i nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR). Tymczasem obrońcy praw człowieka, w tym także ci lojalni wobec Kremla, argumentowali, że zmiany w ustawie praktycznie uniemożliwią organizowanie akcji protestacyjnych, gdyż w środowiskach opozycyjnych trudno znaleźć przywódców, którzy nie byli karani w trybie administracyjnym za naruszenie ustawy.
Opozycja przyjęła weto prezydenta z zadowoleniem. Lew Ponomariow, lider Ruchu na rzecz Praw Człowieka i jeden z założycieli ruchu Solidarność, oświadczył, iż krok ten dowodzi, że Rosja nie tylko w słowach dąży do demokratycznego ładu, w jakim żyją Europa i Stany Zjednoczone.
PAP, arb