Stany Zjednoczone i Australia wezwały również przywódców Birmy, by zapewnili, że "instytucje wyłonione w wyniku wyborów będą przejrzyste, odpowiedzialne i otwarte na aspiracje obywateli". Ministrowie wezwali też do niezwłocznego i bezwarunkowego uwolnienie przywódczyni opozycji i laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi.
Niedzielne wybory były pierwszymi wyborami w Birmie od 1990 roku, kiedy to wojskowi nie przyjęli do wiadomości przygniatającego zwycięstwa opozycji pod wodzą Suu Kyi, uhonorowanej rok później Pokojową Nagrodą Nobla. Od tego czasu niemal nieprzerwanie pozostaje ona w areszcie domowym. Pod koniec września władze poinformowały, że Suu Kyi zostanie zwolniona z aresztu kilka dni po wyborach.
Rządząca krajem junta zapowiada powstanie pierwszego rządu cywilnego, ale Zachód i Birmańczycy mieszkający za granicą uważają, że wybory były farsą. W ordynacji wyborczej wojskowi zastrzegli sobie m.in. prawo mianowania jednej czwartej deputowanych oraz deklarowali, że nadal będą obsadzać najważniejsze stanowiska w rządzie. Opozycja wezwała obywateli do bojkotu głosowania.
Również przebywający z wizytą w Indiach prezydent USA Barack Obama zaapelował w niedzielę do władz Birmy o uwolnienie noblistki i uznał, że birmańskie wybory nie było ani wolne ani uczciwe.
zew, PAP